Czy jest tu ktoś kto nie zna, albo nie oglądał filmu 𝓓𝓲𝓻𝓽𝔂 𝓓𝓪𝓷𝓬𝓲𝓷𝓰? 😉
Muszę Wam powiedzieć, że byłam do pewnego momentu, jak książkowa Ruby, niby znam, widziałam pojedyncze sceny, słyszałam o fenomenie tego filmu, ale bez większych ekscytacji. Kiedy zatapiałam się w kolejne strony tej historii, gdzie wkraczamy do ośrodka wypoczynkowego, który słynie z turnusów inspirowanych kultowym filmem z Patrickiem Swayze w roli głównej i nie rozumiałam, dlaczego bohaterowie owego turnusu, z wyjątkiem Ruby, która początkowo w ogóle nie chciała tam być 😉, zbulwersowani byli faktem, że ta pomyliła arbuza z ananasem powiedziałam STOP! Stwierdziłam, że właśnie przyszła pora, aby w końcu zobaczyć ten „dramatyczny romans taneczny z roku 1987”. I stała się magia… Baby i Johnny stali się moimi przyjaciółmi, nie tylko oni, ale również bohaterowie powieści 🙂 Wróciłam do książki i od tej chwili uśmiech mi nie schodził z twarzy, poczułam się jakbym sama uczestniczyła w tej zabawie.
To książka o miłości, ale nie tylko, „to historia o Baby… o dziewczynie, która nie bała się być sobą, wyrażać swojego zdania, podążać za tym, co dla niej ważne” i taka również jest Ruby, choć mimo wszystko pisze swoją własną historię. To też opowieść o tym, że warto spełniać marzenia, nie tylko swoje, ale pomóc w tym, aby spełniły się pragnienia innych.
Nie ukrywam, że na ostatnich stronach, kiedy to opisana była filmowa scena finałowego tańca i skoku, płakałam jak bóbr. Płakałam, bo cieszyłam si...