Miłe i nieczęste, gdy reklama zgadza się z rzeczywistością. Świetna historia z niesztampową atmosferą. Opowiedziana krótkimi obrazami, trafiająca w sedno oraz w środek serca poszczególnymi zdaniami i scenami. Historia z tajemnicą w tle, ale faktycznie nie jest to po prostu kryminał.
Po pierwsze zaskoczenie. Stylem- lekkim, błyskotliwym i świetnym.
Po drugie – radość z odkrycia nowego autora. Tutaj też zaskoczenie, bo Antoine Laurain — nieznany mi wcześniej autor, wydał u nas książkę, na którą dotąd nie trafiłam. Czyli dochodzi słodkie oczekiwanie na nowe, fajne doznania. 😊
Po trzecie- radość z czytania. Dawno nie czułam takiej ekscytacji. Piękna sprawa! I naprawdę duża przyjemność.
Książka zachwyca przede wszystkim swoim nastrojem, konstrukcją zdań i obrazów. Samą opowieścią.
Bardzo lubię takie nieoczywiste historie, napisane lekko, niby od niechcenia, ale czuć kunszt i swobodę w bawieniu się konwencją.
Główna bohaterka co chwila wzbudza w nas coraz inne uczucia, śmieszy, niepokoi, zaciekawia. Autor umiejętnie odkrywa karty i nie wiemy, czego możemy spodziewać się po przełożeniu strony.
Ponadto bardzo lubię, gdy temat opowieści obraca się wokół pisania, pisarzy, funkcjonowania środowiska związanego z wydawaniem książek. Tutaj tak właśnie jest. Główna (i tajemnicza) bohaterka Violaine Lepage jest dyrektorką działu prozy francuskiej w ...