Przez literaturę polską i zagraniczną przetacza się obecnie plaga powieści inspirowanych prawdziwymi wydarzeniami. Oczywiście zdaję sobie sprawę jakimi prawami rządzi się literatura, jakie instrumenty są dostępne autorom.
Orbitowski miał oczywiste prawo w ten sposób rozprawić się z historią objawień w Oławie. Ale ponieważ każdy kij ma dwa końce, ja jako czytelnik ze swojej strony mogę powiedzieć, że czuję się rozczarowana „Kultem”.
W posłowiu czytamy, że nie jest to książka o Kazimierzu Domańskim, a główną postacią książki jest Henryk Hausner. Czy więc nie lepiej by było gdyby umieścić akcję utworu w jakimś innym miejscu, odciąć się od tych wszystkich historycznych konotacji? Bo Autor wybiera z tej historii pojedyncze fakty, resztę tworzy sam, dlatego ktoś kto nie pamięta wydarzeń z Oławy lat 80. (i później) może myśleć, że czyta zbeletryzowany reportaż. Ba, sama konwencja powieści może nasuwać takie skojarzenie.
Na powieść składa się kilkanaście zapisanych na taśmach rozmów, a właściwie monologów Zbigniewa Hausnera, brata naszego wizjonera. Opowiada on „panu Łukaszowi” o objawieniach, o Heniu, o życiu swoim, swojej rodziny – co trzeba przyznać tworzy dość ciekawy obraz Polski u schyłku PRLu. Jest to opowieść mocno subiektywna, ale barwna, podszyta humorem (humor ten chwilami zdawał mi się trochę na siłę).
Łukasz Orbitowski ma bardzo dobre pióro – udało mu się uchwycić naszego ducha narodowego, stąd szumne zapowiedzi na okładce. Czy jednak jest to książka odkrywcza? Nie sądzę, bo czytałam już kilka książek dość dobrze opisujących czasy PRLu.
Sięgając po „Kult” nastawiałam się na książkę podobną do „Innej duszy”. Zbeletryzowana, trzymająca się prawdziwej historii. Jak widać oparcie to jest niesłychanie luźne, a zmieniając niemal całkowicie życiorys Domańskiego, Autor pozbawił czytelnika kilku dość ciekawych wątków – które jak mniemam, gdyby jednak wziął na warsztat, bardzo dobrze by opisał. Z „Inną duszą” „Kult” łączy to, że obydwie te książki są moim zdaniem przegadane, za długie.
Reasumując – książka dobra, ale czy można uznać ją za ocierającą się o wybitność? W moim mniemaniu nie.