''Ja jestem wyrozumiała. I wyzwolona. I wyemancypowana nawet jestem. I czasem bywam perwersyjna. Czasami nie bywam. I lubię seks. [...]. I plotę, co mi ślina na język przyniesie. A dopiero później myślę, co powiedziałam. I przeważnie jest już za późno, żeby coś naprawić.''
Pani Sawicka bohaterką swojej opowieści uczyniła Zuzannę Maks. Zuzanna jest mężatką z dwunastoletnim stażem małżeńskim i matką dziewięcioletniej rezolutnej córki. Pani Maks ma 30 lat, wraz z mężem prowadzi firmę, wydawałoby się więc że to stateczna spełniona kobieta. Jednak ona zachowuje się jak (przepraszam za wyrażenie) trzpiotka - idiotka. Co może i przystoi nastolatce i to takiej gimnazjalnej, a nie dorosłej odpowiedzialnej kobiecie. Ale Zuzanna wcale nie jest odpowiedzialna, jest dokładnie taka jak sama o sobie mówi chociażby w cytacie powyżej.
Plecie co jej ślina na język przyniesie i raczej nie myśli, nawet później co powiedziała, zresztą tak jak i autorka . Ponieważ gdyby pani Sawicka trochę pomyślała nad swoją książką, nad tym co ona pokazuje i przekazuje, to książka nie ukazała by się na czytelniczym rynku . A co pokazuje? że jak mąż bije, to trzeba sobie wymyślić rzeczywistość alternatywną i kochanka w delegacji i nadal tkwić w takim małżeństwie pozwalając by córka na to wszystko patrzyła.
Że ''najważniejsze w życiu'' jest ciągłe odchudzanie się i to ile słoików nutelli się po kryjomu zjadło, a na kłopoty najlepsze są psiapsiuły i butelka Merlota i tym podobne bzdu...