W twórczości Moniki Sawickiej przewijają się stałe motywy: przemoc wobec kobiet, alkoholizm, utrata dziecka, radzenie sobie ze śmiercią bliskich, a także rozpaczliwe pragnienie miłości, która ma stanowić lek na całe zło. Tematy te wciąż powracają, przerabiane na nowo, analizowane, prześwietlane. Demonów przeszłości jednak nie tak łatwo przegnać, szczególnie gdy wgryzają się mocno w duszę. A jednak z tych pełnych emocji tekstów da się odczytać nadzieję.
Nie jest łatwo zapomnieć o traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa, o gwałcie, przemocy ze strony męża. Nie można też pogrzebać uczuć wobec zmarłego dziecka. Ale trzeba żyć dalej.
Mimo burz, doświadczanego zła, spadających na bohaterkę nieszczęść, podnosi się ona i idzie w kierunku światła. Książki Moniki Sawickiej są jak spotkania z dobrą przyjaciółką, która wysłucha, pocieszy i przyniesie otuchę, pomoże ponieść największe nawet ciężary.
To nie ja byłam Ewą, to nie ja skradłam niebo – to mnie je skradziono – mówi bohaterka tej opowieści. To jest fantazja przerażająco prawdziwa i prawda zbyt fantastyczna.
Kornelia zakochała się i wyszła za mąż jako nastolatka, by wyrwać się z dalekiego od ideału domu. Jednak spadła z deszczu pod rynnę i przez dwadzieścia lat zmagała się z demonami wydarzeń z pewnej zimowej nocy – efektem lustrzanego odbicia przeniesionym z domu rodzinnego, mężem, który miał ciężką rękę i wyjątkowo nienawidził kobiet.
Ma też dobre wspomnienia, którymi dzieli się z Czytelnikiem. Nie ma w niej ani żalu, ani goryczy, jest wiele zrozumienia i silne postanowienie, by dalej żyć.
W dramatycznych okolicznościach uwalnia się od swojego męża i otwiera nowe drzwi, jednak nie wie, że to nie koniec czasu próby.
Miłość, która do niej przyszła, żąda wysokiej ceny.
Czy Kornelia ją zapłaci? Czy miłość przetrwa wszystko, nawet śmierć?