Od jakiegoś czasu staram się czytać serie po kolei, niestety nie zawsze mi się ten zamiar udaje. "Drzewo morwowe" pana Białkowskiego przeczytałam tak dawno (prawie 4 lata temu), że umknęło mi, że to trylogia i że następną częścią powinien być "Kłamca". Niestety w rączki mi wpadł "Król Tyru" czyli część trzecia, połapałam się dopiero wtedy, kiedy się okazało, że nie bardzo kojarzę niektóre wątki, a dzieje się tu całkiem sporo.
Mamy więc Lenę i jej byłego męża i jego wieczne oszustwa i knowania. Swoją drogą ile razy można się dać oszukać, komuś, kto oszukuje cię za każdym razem kiedy się z tobą kontaktuje?? Ileż razy można się na te plewy nabierać. Dość naiwne tutaj było zachowanie Leny...
Mamy i Pawła Werensa, którego jakoś nawet trochę już polubiłam, chyba przez to, że w tej części jest bardziej dojrzały, wydoroślał, no i musi się zająć chorym ojcem. Tutaj naszła mnie taka dygresja, żeby, niczego nie odkładać na później, bo "później" może nie nadejść, albo nadejdzie zupełnie nie takie, jakiego się spodziewamy...
Mamy i kolejną dziwną sprawę do rozwiązania, a w tle miejsca mocy, piramidy i oczywiście Król Tyru 😉. Reasumując, ta część podoba mi się zdecydowanie bardziej niż pierwsza część tej trylogii.