"Król Tyru" to ostatnia część trylogii kainickiej. Paweł Werens, dziennikarz śledczy ma do rozwiązania sprawę zaginięcia wnuczki generała Szuberta - Klaudii. Adam Dera - policjant, który wcześniej pomagał Werensowi, został zdegradowany i przeniesiony do małej mazurskiej wsi, gdzie zajmuje się sprawą tajemniczego morderstwa w grobowcu Fahrenheita.
Jest to najlepsza książka z całej trylogii, ale nie porwała mnie. Powieść to połączenie kryminału z zagadką historyczną, ale odniosłam wrażenie, że całość nie jest spójna. Plus dla autora, ponieważ Paweł Werens jest dojrzalszy niż w poprzednich częściach. Opiekuje się ojcem chorym na Alzheimera. Niestety chwilami jest bardzo naiwny, co tym bardziej dziwi, że wykonuje zawód dziennikarza śledczego.
Mam wrażenie, że autor umieścił za dużo wątków sensacyjnych: tajemnicza sekta, mąż doktor Leny Lipskiej - psychopata, który ją prześladuje, porwane dziecko. Trochę za dużo jest w tej potrawie różnych składników i dlatego nie do końca, dobrze smakuje. Chyba autor chciał za dużo wątków włożyć w jedną powieść.
Jest lepiej niż w dwóch poprzednich częściach, ale to nie jest książka, którą bym określiła jaką świetną powieść sensacyjną.