Czytaliście recenzję "Kroków mordercy", której autorką jest @Rudolfina? Jeżeli nie, zachęcam do jej przeczytania - znajdziecie w niej sprawozdanie z literackiej "sekcji" jaką przeprowadziła na lekturze z właściwą sobie skrupulatnością.
Ponieważ jest to jednak miejsce przeznaczone na moją opinię, więc i ja "rzeknę" kilka słów od siebie.
Jestem ukontentowana kryminałem Klevisovej. Jest to ten typ kryminału, przy którym czytelnik może odprężyć się i oderwać od myślenia o okropnościach realnego świata. Bo co prawda mamy tu zbrodnie (jakżeby inaczej?), ale bez tortur, flaków i krwi (no prawie). Fabuła podzielona jest na dwie części - i tę pierwszą uważam za majstersztyk. Wszystko zasługuje na uznanie: pomysł, język, sposób prowadzenia fabuły i wprowadzania kolejnych bohaterów, ich portrety psychologiczne, zwłaszcza postać Julii - cudo po prostu! Świetna postać. Autentyczna. Pełna wad, nieidealna, ale budząca sympatię i taka ludzka, i taka kobieca! Do tego...historyk sztuki! Matka, ale jaka! Odbrązowiona, a przez to tak realna. Rewelacyjnie napisana postać.
I kiedy już zaczęłam niemal kochać Klevisovą, pochłonęłam ponad połowę książki, autorka zrobiła coś takiego, że...jestem na nią obrażona. Takich rzeczy nie robi się czytelnikowi! Co z tego, że resztę tekstu nadal czytało się mi dobrze, skoro moje emocje opadły, oklapły i jakoś tak doczłapałam do mety, zamiast przyspieszyć na finiszu.