Dla mnie książka przedstawia smutną i gorzką prawdę o korespondentach. Przedstawia ludzi, którzy czasami mają dość już mieszkania wiecznie na walizkach, wiecznej pogoni za konfliktami i oglądania ich z bliska, ale nie potrafią już żyć inaczej. W powieści występuje rozwalający się dom, ale cały czas zamieszkały. Czego on jest symbolem?
Mamy obraz ludzi, których życie upływa na czekaniu, później jest sygnał i pogoń za newsem. Pokazane są świetne obrazy z Kabulu, a właściwie jeden obraz hotelu pełnego korespondentów. Co dla nich jest ważniejsze, człowiek i jego życie, czy wiadomość, która obiegnie świat. Ile człowiek może poświęcić, aby być tym pierwszym, który coś pokaże, coś opisze? Tak naprawdę, czy są w stanie zagłębić się w jakiś temat, konflikt, czy powierzchownie przelatują nad tematem i pędzą dalej? Później dodają otoczkę i mamy opowieść z pazurem. A jak jest rzeczywistość?
Dla mnie książka była bardzo interesująca, gdyż skupia się na korespondentach, a nie na świecie i wiadomościach, które chcą nam przekazać.