Przeczytane
przeczytane 2017
Biblioteka domowa
Nowy rok postanowiłam rozpocząć z Leśmianem. Wspaniale było zanurzyć się w cudną melodię słów pięknie brzmiących leśmianowskimi skojarzeniami, w leśmianowskie światy… Wspaniale było przypomnieć sobie moją dawną fascynację poezją Leśmiana. Wspaniale było odnaleźć echa tej fascynacji w „Klechdach…” No, właśnie: echa. Bo nie opuszczało mnie wrażenie, że te teksty to nie cały Leśmian, tylko, hm, jakby muśnięcie Leśmianem:).
Zbiór klechd, wydany w 1959 roku (pierwsze wydanie krajowe, oparte na pierwszym wydaniu emigracyjnym z 1956 roku), zawiera opowieści o Janie Tajemniku i jego pragnieniu posiadania butów, o perypetiach Marcina z rusałką Majką, o wójcie i nieszczęśliwej wiedźmie, o czarnym koźle i o kulawcu, jednorękim i Podlasiaku. Leśmian zmarł w 1937 roku. I, jak zawsze, w przypadku wydań pośmiertnych, zastanawiam się, ile jest w nich gotowego dzieła, a ile wprawek, próbek, zabaw odłożonych, na kiedyś lub na zawsze, do szuflady. A nawet, ile jest w nich Autora, a ile Jego otoczenia...
Treść tych opowieści nie porwała mnie, ale dla tego „muśnięcia Leśmianem” – było warto.