"Ostatnia godzina w klasie Xa wlokła się - zdaniem wszystkich - wręcz niewiarogodnie. Kasia niecierpliwie zerknęła na zegarek: jeszcze dwadzieścia osiem minut. O trzeciej ma lekcję muzyki na Profesorskiej, potem trzeba skoczyć na obiad do domu (bagatela, niemal krańce Mokotowa!) i o szóstej znów do szkoły na próbę „Wieczoru Trzech Króli”. Dzień zapchany jak... jak co?... jak co dzień. „Koń by nie wytrzymał! - pomyślała z nagłym buntem, skubiąc czarny kosmyk nad brwią. - Ojciec miał rację, kiedy mnie straszył, że dwie szkoły to mordęga."