- Gdzie jestem?
- U dobrych ludzi - powiedziała.
- Jakże się tu znalazłam?
- Podnieśliśmy cię na ulicy: widać spłoszone konie wyrzuciły cię z sanek. Czy ci czego trzeba? - spytała stawiając świecę na stole.
- Nie trzeba mi nic - odpowiedziałam i starucha wzięła ze sobą świecę i wyszła, zamknąwszy za sobą drzwi na haczyk.
Wciąż rozmyślałam, gdzie jestem i co ze mną chcą zrobić?
[fragment książki]