Jak pisał Henryk Barycz dzieło Huizingi pozbawiało epokę Średniowiecza upiększeń, akcesoriów i stylizacji, jaką dało jej romantyczne dziejopisarstwo. Z drugiej strony usuwało legendę i fikcję stworzoną przez dziejopisarstwo pozytywistyczne o Średniowieczu jako epoce mroku, prymitywizmu i szarości form życia. Huizinga zrekonstruował i dał zwarty obraz późnego Średniowiecza, zapewnił mu samoistny byt jako odrębnej epoce kulturalnej ludzkości, pozwolił zrozumieć własny styl ówczesnego życia, jego późnogotycką sztukę, piękno i złudy, wzniosłość i tragizm ówczesnego bytowania, odsłonił kruszenie się i rozpadanie przeżywającego się systemu pojęć, ideałów i sposobów myślenia.
Kiedy świat był o pięć stuleci młodszy, wszystkie sprawy życiowe przybierały znacznie ostrzejsze formy zewnętrzne niż obecnie. Dystans pomiędzy smutkiem i radością, dystans między dobrym a złym losem wydawały się dużo większe niż dla nas; każde z doświadczeń miało tę bezpośredniość i wyłączność, jaką radość i smutek ciągle jeszcze mają w umyśle dziecka. Każde wydarzenie, każdy czyn ujmowano w określone i wyraziste formy, i zgadzało się to z powagą ścisłego, niezmiennego stylu życia. Wielkie wydarzenia żywota ludzkiego – narodziny, małżeństwo, śmierć – opromieniała na mocy sakramentów boska tajemnica. Ale również i mniejszym wydarzeniom – jak podróż, praca, odwiedziny – towarzyszyła obfitość błogosławieństw, ceremonii, sformułowań słownych i konwencji.
Mniejsze ulgi przysługiwały nieszczęściu i chorobie; pojawiały się one w sposób straszniejszy i bardziej bolesny. Choroba dotkliwiej kontrastowała ze zdrowiem. Ostry ziąb i zatrważające ciemności zimy były złem dużo bardziej rzeczowym. Gwałtowniej i żywiej cieszono się zdrowiem i bogactwem, bo jeszcze bardziej niż obecnie kontrastowały one z godnym ubolewania ubóstwem. (...) Krótko mówiąc, wszystko w życiu miało w sobie coś olśniewającego i bezlitośnie publicznego. Trędowaci, chodząc w procesjach i trzęsąc swymi grzechotkami, otwarcie prezentowali swe ułomności. Każda pozycja społeczna, rzemiosło i profesja były do rozpoznania po stroju. Możni się nie pokazywali nigdy inaczej niż w ostentacyjnym pokazie broni, służby odpowiednio ubranej, budząc lęk i zawiść. Wymiar sprawiedliwości, sprzedaż dóbr, wesela i pogrzeby – wszystko to manifestowało się w procesjach, okrzykach, lamentach i muzyce. Kochanek nosił emblemat swojej damy, towarzysz cechowy oznakę swego bractwa, stronnictwo barwy i herb swego przywódcy.