"Był rok 1861. Flaubert kończył Salammbo, światło elektryczne było dopiero hipotezą, a Abraham Lincoln po drugiej stronie oceanu prowadził wojnę, której końca nie miał nigdy zobaczyć."
Między ustami a brzegiem filiżanki
W niemym spojrzeniu gdzieś na niewidocznym końcu świata
Widok pełen spokoju i cudownego głosu
Zamienił na twarz małej dziewczynki
O oczach, które nie miały orientalnego wykroju
Przywoływany wciąż na nowo
Nie mógł odnaleźć spokoju
On był gdzieś tam za wodą
On był w znakach szepcząc
"- Proszę wróć, bo umrę".
Uczucie potwierdziło setki kolorowych ptaków na niebie
Cztery lata, cztery podróże...
Przy czwartej koniec świata był na wyciągnięcie ręki
Posłanie miłości stało się karą dla obojga
Miłość odeszła przy dźwięku dzwoneczków
Tylko złocisty huk odbijał się echem w jego sercu
Przepiękna opowieść o miłości, która i mnie nastroiła do innego opowiedzenia o książce niż zwykle.
Polecam gorąco 🖤