Ciekawi mi historia literatury, a "Iliada" i "Odyseja" to podwaliny literatury europejskiej. Coś tam o wojnie trojańskiej każdy wie (piękna Helena, wielki wojownik Achilles, a biednego Hektora włóczyli bezczeszcząc jego zwłoki), ale ja postanowiłam zaczerpnąć wiedzy u źródła i zmierzyć się z tymi eposami.
Zmierzyć to dobre określenie, przynajmniej jeżeli chodzi o mnie, bo ja "Iliady" nie czytałam - ja przez nią brnęłam. Od razu wyjaśnię, że nie chodzi mi tu o negatywny wydźwięk tego określenia, jedynie o podkreślenie tego, jak dużego skupienia wymagała ode mnie ta lektura. W tym miejscu chciałabym również zaznaczyć, że przypisy i opracowanie z wydania Biblioteki Narodowej to skarbnica wiedzy, którą bardzo sobie cenię.
Wracając do samej "Iliady" - jest to lektura trudna, momentami brutalna, ale warta tego, żeby chociaż raz w życiu poświęcić jej czas, oczywiście jeżeli interesują Cię tego rodzaju wyzwania czytelnicze. Inspirowała wielu twórców, wymienię tylko kilku "z naszego podwórka": Kochanowski, Mickiewicz, Wyspiański, Sienkiewicz czy Słowacki. Już samo to budzi we mnie ciekawość, co też w tej słynnej epopei, którą ponoć sam Aleksander Wielki trzymał pod poduszką, od tak dawna fascynuje innych twórców i rzesze czytelników. O twórczości Homera istnieje zabawna anegdota cytowana przez Johannesa Urzidila w jego książce "Ameryka i antyk", o której dowiedziałam się ze wstępu do mojego wydania: "jeden z czytelników Odysei w maso...