Teraz hrabia Ludwik dał sygnał do ogólnego kontrataku. Podczas gdy prawoskrzydłowa kolumna ruszyła do przodu, z grobli wyszli arkebuzerzy walońscy dowodzeni przez Gerrita van der Knijpa, którzy zasypali flanki przeciwnika gwałtownym ogniem. Jednocześnie z północy z lasu rozciągającego się za rowem wyłonił się oddział jazdy prowadzony przez Adolfa van Nassau oraz Joosta van Schouwenburga, który przejechał za pozycjami strzelców walońskich i wpadł na stanowiska artylerii rozpędzając ich obsługę, a następnie uderzył na tylne szeregi tercio. Adolf pędził na czele swoich kawalerzystów, gdy jego młody i ognisty rumak poniósł go wprost w szeregi hiszpańskie, gdzie został natychmiast otoczony i zabity. Po bitwie jego ciało, pokryte ranami, zostało znalezione na polu walki. Adolf von Nassau był pierwszym z wielu hrabiów tego domu, którzy zginęli na polu bitwy w wojnach o niepodległość Niderlandów. Równocześnie na prawą flankę Hiszpanów uderzyła ukryta do tej pory za pagórkiem prawoskrzydłowa mniejsza batalia rebeliantów prowadzona przez Nassauczyka, która „uchwyciła przejście, aby uniemożliwić jakąkolwiek pomoc dla naszych [tj. hiszpańskich] żołnierzy, którzy byli na czele”. W ten sposób siły hiszpańskie, w tym być może jedna lub dwie kompanie niemieckie, zostały otoczone ze wszystkich stron. W jego zmieszanych szeregach wybuchła panika i niezwyciężeni dotąd knechci hiszpańscy rzucili się do dzikiej ucieczki. „Hiszpanie prosili o miłosierdzie, ale nasi ludzie nie znali litości; krzycząc: «Dahlen! Dahlen!», zabijali wszystkich”. Widok umykających z pola bitwy Katalończyków sprawił, że idące z tyłu kompanie Niemców, które podobno nawet nie oddały jednego strzału, rozsypały się i również z przerażeniem szukały ratunku w ucieczce...