Książkę dostałam do przeczytania w formie elektronicznej. I zaraz po przeczytaniu kupiłam sobie papierową, żeby mieć. To chyba najlepsza rekomendacja. Bardzo ciekawiło mnie też jak w oryginale wyglądają ilustracje. Ale przede wszystkim uważam, że to książeczka, która powinna stać na półce w każdym domu, w którym przewijają się dzieci (własne, siostrzeńcy, wnuki, mali sąsiedzi, dzieci przyjaciół, ktokolwiek).
Jest wspaniała, wzruszająca i urocza, a nade wszystko - mądra. Myślę, że pocieszy, gdy rodzinę dotknie żałoba. Pomoże dorosłym wytłumaczyć dziecku na czym polega śmierć kogoś bliskiego i jak ją oswoić (ciastkami!), zastanowić się nad własną żałobą i pamiętać o tym, że dziecko też cierpi, więc nie warto samolubnie zatracać się w pracy, by ukoić tylko swój ból.
Przy okazji to również książka o miłości rodzinnej, międzyludzkich relacjach, sąsiedzkim wyalienowaniu i potrzebie posiadania przyjaciół. I o stu innych ważnych sprawach. Poruszanych tematów jest tak dużo, że chyba wolałabym, żeby kilka z nich przenieść do kolejnego tomu o przygodach Hani, która jest dziewuszką rezolutną (ale nie przemądrzalską) i bardzo niezwykłą. Całkiem jak jej niezwykła pomysłowa mama, która wraz ze smakiem porzeczek utraciła cząstkę siebie, ale znalazła miejsce dla łez i beksa-lal. Oraz jak autor, który do trudnego tematu podszedł w sposób niezwykły i wyczarował tę niecodzienną, trochę smutną, ale i miejscami zabawną, pokrzepiającą książeczkę dla dzieci i rodziców oraz dla osób...