W końcu nastał ten dzień, w którym udało mi się dokopać do klasyka gatunku, który już dawno powinien być przeze mnie przeczytany.
Foresta Gumpa chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Jak sam o sobie mówi: ,,Może i jestem idiota, ale nie jestem głupi". Jak go nie kochać. Jeżeli chodzi o książkę, podobała mi się, ale nie zrobiła niestety na mnie takiego wrażenia jakie zrobił film. Mogę tylko ubolewać nad tym, że najpierw skusiłam się na film, ale obejrzałam go stosunkowo niedawno, więc mogę na swoją obronę dodać, że długo się trzymałam. Patrząc z pewnej perspektywy, film pomógł mi zrozumieć pewne aspekty tej pozycji. Ona wcale nie należy do takich prostych w odbiorze i przyjemnych jakby mogło się wydawać. Poza dawką humoru kryje się w niej jednak coś więcej. A co to jest, każdy musi tego doświadczyć na własnej skórze. W obecnej sytuacji jedyny wniosek jaki nasuwa mi się po obcowaniu z tą lekturą jest taki, że chętnie przygarnęłabym Forresta do kręgu swoich znajomych. Jestem tą postacią zauroczona. Ode mnie mocne 8/10.