,,W tym miejscu łatwiej nam będzie osiągnąć zbawienie. Będziemy się modlić, pracować i dziękować Bogu za każdy kolejny dzień. Aż do śmierci. Czy może być coś piękniejszego?"
Powiem wam, że im dłużej myślę o tej książce, tym większy mętlik mam w głowie. Nie chodzi o to, czy mi się podobała czy nie, bo jestem nią zachwycona, ale bardziej o samo zachowanie głównego bohatera. Z początku książki poznajemy Eda Geina, u którego w domu odnaleziono szczątki ludzkich skór wykorzystanych do ozdobienia rzeczy używanych na co dzień. Policja jest tym ogromnie wstrząśnięta, lecz by zrozumieć o co tu chodzi, poznajemy życie samego Eda odkąd był małym chłopcem. Ważną rolę pełnili tu też rodzice, zwłaszcza jego matka. Podobno ten, kto postępuje według Pisma Świętego zostaje zbawiony. Matka Eda miała na tym punkcie wielką obsesję i stosowała ją w obliczu najróżniejszych kar. On i jego brat wychowani zostali na dziwaków, którzy mieli postępować tak, by zawsze matka była zadowolona. Stosowała wraz z ojcem chłopców najokrutniejsze kary, które miały spowodować, że będą godni dostąpienia łaski Pana. Nie pozwalano im samodzielnie myśleć, izolowano od reszty ludzi, zwłaszcza od grzesznych dziewczyn, z którymi nie mieli prawa rozmawiać. By bardziej się oddalić od reszty, kupili wielką posiadłość, którą ostro remontowali modląc się o łaskę w pracy. Pomimo wielkich rygorów jeden z nich zapragnął związać się z dziewczyną. Był za to sowicie karany. Drugi z braci w wyniku szoku związanego z wydarzeniem na cmentarzu doznał urazu psychicznego. Zaczął widzieć kogoś, kogo nie widział nikt poza nim. Dodam tylko, że nie podpowiadał mu dobrych zachowań. Coś w zachowaniu Eda się ponownie zmieniło, kiedy znaleźli z bratem konającego ojca. Znając niegodne poczynania brata w wyniku kolejnych wydarzeń po raz pierwszy zrobił coś, co go zszokowało i zadowoliło jednocześnie. Co to były za wydarzenia? Co sprawiło, że pozbawił życia tak wiele osób?
Autor zaznacza, że historia jest oparta o prawdziwe wydarzenia. Tak sobie pomyślałam, że największy błąd popełniła jego matka, gdyż od początku zabraniała dzieciom samodzielnego myślenia. W obliczu ,,zwidów" Ed pierwszy raz decydował, czy pozwoli sobie na swobodne myślenie. Mając bardzo mało możliwości postępował takim dziecięcym rozumem pomimo swoich trzydziestu lat. Oczywiście nie zamierzam go ani tłumaczyć, ani osądzać. Według prawa był dorosły, więc wiedział co robi. Według rozwinięcia był uwięzionym dzieckiem, który tylko potrzebował aprobaty swojej matki. Według moich spostrzeżeń, nie ma konkretnego powodu, który można by obarczyć winą. Nikt nie jest w stanie dokładnie ocenić funkcjonowania naszego mózgu, zwłaszcza, że po drodze u Eda zostało uszkodzonych ogrom sankcji myślowych. Jedyne, co można było zrobić, to go zatrzymać, bo na wyleczenie nie było najmniejszych szans.
Jeśli chodzi o samą książkę, to jest bardzo wciągająca, zwłaszcza motyw chłopca z jego głowy. Postać jego matki była zaskakująca, ale zawsze w negatywny sposób. Równie dobrze mógł odziedziczyć psychozę po obojgu rodzicach. Jedynie jego brat był tam zdrowy na umyśle, choć trochę mu zajęło samodzielne dojście do teorii postępowania większości populacji ludzkiej. Jestem ciekawa zdania innych względem osądu samego Eda i jego historii. Na mnie zrobiła spore wrażenie, dlatego wam ją polecam:-)