Muszę przyznać, że po książki wydawnictwa IUVI sięgam chętnie, bowiem nieraz już przekonałam się, że ich lektury są pełne emocji i ciekawych wątków. Ta książka, jest dość specyficzna, mamy w niej dwie narracje. Na początku poznajemy January, dziewczynkę, która mieszka w pewnym domu pod opieką człowieka, dla którego pracuje jej przebywający w ciągłych podróżach ojciec. Następnie, przechodząc przez pewnego rodzaju filozoficzne podejście do mitologii, wierzeń, czy podań ludowych, przechodzimy do kolejnego wątku, w którym bohaterką jest już Adelaide Lee Larson i tak na przemian, raz jesteśmy z January, a raz narratorem tajemniczej książki zatytułowanej „Dziesięć tysięcy drzwi”, a raz z Adelaide, która jest jednocześnie bohaterką tamtej książki.
Ta lektura jest mocno hipnotyczna, pełna liryzmu i ciekawych postrzegań świata, który jest tym współczesnym a jednocześnie bardzo odległym czasowo. Fabuła jest pełna nie tylko filozoficznych myśli, ale również dramatycznych zdarzeń, których wspomnienia wracają jak bumerang.
Mamy tutaj sporą dawkę nie tylko filozofii, ale i tajemnicy oraz wątków z gatunku niewyjaśnione i niespotykane. Ale gdy się tak nad tym wszystkim zastanowić, to czyż nie chcielibyśmy aby istniały drzwi, które chcielibyśmy otworzyć by przenieść się chociaż na chwilę do innej rzeczywistości, do innego (może lepszego) świata? Nawet teraz, w świecie współczesności bywają takie sytuacje, że chcielibyśmy wyjść z tego tu i teraz i z...