Trzeci tom cyklu o Bratmile autorstwa Marty Krajewskiej zafundował mi wiele miłych chwil podczas lektury. Słowiański klimat trwa, a przygoda bohaterów została ciekawie opisana. Właściwie same plusy, włącznie z tym, że czcionka jest dla słabiej widzących, czyli idealna dla mnie.
Zbliżają się Szczodre Gody, a przed nimi wilcze święta. Opiekunka Chaberka rozpoczyna tradycyjne przygotowania, a mieszkańcy Wilczej Doliny nie mogą doczekać się beztroskiego świętowania w gronie rodziny i przyjaciół. Na zabawę szczególnie nastawiają się młodsi bohaterowie, którzy wkraczają w świat nastoletnich rozterek sercowych. Miłek jest tak zaaferowany zbliżającymi się świętami, że bagatelizuje dziwne ślady, które dostrzega w okolicy wioski. Wkrótce okaże się, jak brzemienne w skutkach było to zaniedbanie.
Po kłótni ze starszym bratem Rostek wyparowuje w tajemniczych okolicznościach. Poszukiwania, w które zaangażowali się mieszkańcy wioski, nic nie dają. Opiekunka pozwala Bratmiłowi poprosić o pomoc przyjaciela, mamuna Munka. Co wyniknie z tego wsparcia? Czy Miłek trafi na ślad Rostka? Czy zlekceważone ślady mają coś wspólnego ze zniknięciem chłopaka?
Powrót do Wilczej Doliny uważam za udany, chociaż bardzo krótki. Trzeba pamiętać, że jest to książka dla dzieci i młodszej młodzieży, o czym świadczy większa czcionka i nieskomplikowana fabuła, a zatem w sytuacji, kiedy opowieść mieści się na niecałych dwustu stronach, dorosły czytelnik przeczytać ją może dosłownie piorunem.
Wspomnę jeszcze o pięknych ilustracjach, które stworzyła Bernadeta L. Gustyn. Idealnie odwzorowują wybrane fragmenty i pomagają sobie wszystko wyobrazić.
Zdecydowanie polecam, czyta się bardzo przyjemnie. Mam nadzieję, że to nie koniec spotkań z Bratmiłem i jego kompanią.