Moment wyklucia się pomysłu napisania nowej sztuki czy innego tekstu można śmiało porównać ze stanem zakochania. Cały świat barwi się na różowo. Spotyka nas coś niepowtarzalnego. Nikt przed nami ani po nas... Niemożliwe, żeby... Tak się nam w każdym razie wydaje. A naprawdę nie było i nie będzie epoki, w której brakowałoby wzdychaczy i pisarzy. Nie wierzę, że można napisać coś wyłącznie od siebie, nie korzystając z poprzedników. Oryginalność za wszelką cenę bardzo łatwo przeradza się w dziwactwo. Oryginalne to ono, owszem, jest, ale zrozumiałe wyłącznie dla oryginała. Jeżeli naprawdę miał na celu coś poza szokowaniem własną odmiennością. Nigdy nie wierzyłam, że pisaniem można odmienić świat i ludzi. Można im dostarczyć rozrywki, materiału do refleksji, chwili ucieczki od codziennych kłopotów. Tak powstały sztuki zawarte w zbiorze „Dramaty” i inne moje teksty. Nawet sobie nie potrafię wytłumaczyć jasno genezy wszystkich napisanych przeze mnie sztuk i innych tekstów. Na pewno czerpałam pełną garścią z przeczytanych kiedyś książek. Łatwo jest uznać za swoje zapomniane, lecz zachowane w głębinach mózgu, cudze obserwacje. Mogę się przyznać tylko do zapożyczeń, o których pamiętam. Do napisania „Wigilii u Reginy” natchnęło mnie po obejrzeniu „Antygony”. Jest faktem, że obie panie nie mają wiele wspólnego ze sobą, ale tak jakoś wyszło. „Alicja w krainie realiów” ujrzała światło dzienne dzięki książce Gitty Sereny o autentycznej historii małoletniej zabójczyni dwojga innych dzieci. Inspiracją do napisania „Drugiej córki” była opowieść Davy Sobel o wzorowej córce Galileusza. Mnie zainteresowała ta druga, mało wzorowa. Jakie było jej życie, jej uczucia? A „Sprawy rodzinne” ? Wyrosłam w rodzinie, w której więcej było wzajemnej niechęci niż miłości. „Dramaty” nie są streszczeniem książek czy cytatami prosto z życia. Są fantazją na temat „a czy tak nie mogło się zdarzyć?” Powieść czy opowiadanie to gotowa konstrukcja. Nic dodać, nic ująć, wszystko jest na miejscu. Wszystkie postacie wiedzą, jak się zachowywać, kogo kochać, w co ubrać ,dokąd się wybierać i na jak długo. Sztuka teatralna bardziej przypomina budynek w stanie surowym. Wymaga dużego wysiłku i dużej wyobraźni, żeby go urządzić. Za to można to zrobić po swojemu, według własnego gustu. Nasuwa mi się jeszcze jedno porównanie, ze szkieletem. Nie takim z wykopalisk, sztywnym i skamieniałym, ale żywym i elastycznym. Łatwo go ożywić nakładając mu kostium i trochę różu na kości policzkowe. Można powiedzieć, że zapraszając czytelników do czytania „Dramatów” zapraszam ich do tańca ze szkieletami. Taki intelektualny danse macabre.