„Detroit znajduje się w tak opłakanym stanie, jakby ktoś złapał je za włosy i przewłóczył po schodach trzy piętra w dół” - takie zdanie pisze autor reportażu „Detroit” w swojej książce. I co tu dużo mówić - dokładnie taki obraz wyłania się ze stron tej pozycji. Niegdyś najbogatsze miasto Ameryki, dzisiaj opustoszałe i na skraju upadku. Narkotyki, morderstwa, podpalenia dla zabawy czy prostytucja są tam na porządku dziennym i nikt nawet nie udaje, że przejmuje się tym problemem.
LeDuff przedstawia w swojej książce szereg historii ludzi, którzy żyją - lub raczej: próbują żyć - w Detroit i niestety w większości są to historie smutne, pełne żalu, oszustw i śmierci. Bo niestety właśnie w taki sposób wygląda codzienność mieszkańców tego miejsca.
Narracja w tym reportażu jest dość nietypowa - autor nie jawi się raczej jako osoba, którą wszyscy polubią. Wręcz przeciwnie, jest to człowiek o ostrym języku, mówiący dosadnie bez względu na to, czy jest to na miejscu. Z drugiej jednak strony jest to dobry reporter - i tego nie można mu odebrać.
Ta książka nieco mnie rozczarowała, bo nie do końca czegoś takiego spodziewałam się po jej lekturze, ale nie mogę powiedzieć, że jest to pozycja zła i niewartościowa. Uważam, że warto po nią sięgnąć, szczególnie po to, by zobaczyć, że USA to nie tylko kraj mlekiem i miodem płynącym, jak to wielu ludziom się wydaje. To także kraj, w którym znajdują się takie miasta jak właśnie Detroit - pełne patologii.