Dar, to bardzo krótka i konkretna książka, która pokazuje, że nigdy nie wolno się poddawać. Oczywiście bohaterka miała to szczęście, że dane jej było donosić ciąży. Po tym co przeszła, od początku do końca opowiada nam w jaki sposób doszło do poczęcia oraz jak zapatrywał się na to ksiądz. Ile przeszli badań, jak wiele bólu doświadczyli i jak traktowała ich rodzina oraz znajomi o lekarzach nie wspominając. Autorce dzięki wytrwałości udało się dostąpić dwóch cudów. W swej opowieści zwierza nam się ze swoich obaw oraz zapewnia o dozgonnej miłości do obu dzieci. Jedno z nich urodziło się chore, ale dla niej najważniejsze było to, że było. Doskonale ją rozumiem. Mi też w wieku osiemnastu lat chcieli usunąć ciążę, że niby byłam za młoda i przy czwartym kiedy mówili, że może być chore. Tak samo jak bohaterka w życiu bym się na to nie zdecydowała. Łączy nas bezgraniczna miłość do dzieci, nie ważne w jaki sposób u niej powstały. Dziecko to zawsze dziecko. Znam ludzi, którzy starali się różnymi metodami zostać rodzicami i im się to nie udało. Każde narodzenie jest cudem i tak, mówię to na podstawie własnych doświadczeń.
Opowieść daje dużo do myślenia. Pokazuje na ile trwa nasza wytrzymałość jeśli chodzi o coś na czym najbardziej nam w życiu zależy. Nie oceniam nikogo, każdy ma własne przeżycia, więc i sposób ich patrzenia na świat jest różny. Mi ta książka bardzo się podobała, gdyż została napisana przez szczerość. Styl prosty, bez zdobień, bez opisów, bez wszystkich rzeczy na które zwraca się uwagę podczas czytania książki. Ale za to z uczuciem, przejęciem i miłością, której życzę każdemu:-) Zwyczajnie i po ludzku ją polecam:-)