Dworzec kolejowy to miejsce przemiany. Wsiadamy do pociągu i przestajemy być sobą. Od tej chwili mamy inną przeszłość i liczymy na inną przyszłość. Przypadkowemu współtowarzyszowi podróży gotowi jesteśmy opowiedzieć o tym wszystkim, co nam się w życiu przydarzyło, a także o tym, co nie przydarzyło nam się nigdy. Z rozmów w pociągu można by wywnioskować, że na świecie nie ma nudnych ludzi z nieciekawymi biografiami. I za to właśnie kocham pociągi. Nawet te jadące na południe. Przedział był nadspodziewanie czysty, zaskakująco czysty jak na ukraiński pociąg. Na podłodze chodnik, na stoliczku biała serwetka i plastikowe kwiatki w wazoniku, do którego nie wiadomo po co ktoś nalał wody. Poszarzała, ale czysta pościel była już obleczona. Nad oknem, na metalowym uchwycie umocowano telewizor ? nie płaski monitor, co byłoby bardziej logiczne, tylko pyzaty kineskopowy, ale zawsze. Tak, wagon sypialny ma swoje niewątpliwe zalety. I chodzi nie tylko o to, że ma się jednego sąsiada w przedziale, lecz o ogólną wygodę. Wrzuciłem torbę na półkę, przymknąłem drzwi do przedziału i wyszedłem na peron. Pod nogami chlupał rozmiękły śnieg, wiał wilgotny wiatr ? zupełnie jakbym nie był w Moskwie, tylko nad morzem, w Jałcie albo Soczi, jakby to ten południowy pociąg przyniósł ze sobą wilgotno-słone ciepło. Zapaliłem papierosa. Nieopodal przytupywały konduktorki, głośno rozmawiając w żargonie będącym mieszaniną języka rosyjskiego i ukraińskiego. Obgadywały jakąś Wierkę, a w szczególności jej idiotyczne zachowanie. Fragment