Może nie jest to książka tak fascynująca jak I część, czyli „Wyrok”, który dodatkowo ofiarowywał czytelnikowi powiew świeżości.
Może nie jest tak wybitna jak „Millenium” Stiega Larssona, a nietrudno tu znaleźć podobieństwa.
Za to wciągająca i na moje potrzeby w sam raz. Przeczytałam na wdechu, z niepokojem dotyczącym politycznych odniesień. Pomyślałam sobie, że po wielokroć wolę, jak książkę sensacyjną pisze dziennikarz śledczy, niż pisarz wypatrujący natchnienia tylko we własnej głowie i na suficie.
Przypomniały mi się afery z 2012 roku, podobno to związane z nimi wydarzenia zainspirowały autora w sprawie fabuły. Mam nadzieję, że to był tylko impuls, a reszta to fikcja, przede wszystkim to, co związane z brudną polityką i nieetycznym biznesem. Niestety podejrzanie dużo rzekomo fikcyjnych wątków coś mi przypomina. Nie chcę się dołować i domyślać ile w tym prawdy, ale lektura książki daje do myślenia. Przestępcze mechanizmy wymyślone na potrzeby polityki i struktur mafijnych; skorumpowane, zależne media; pieniądz i chciwość, które rządzą światem - to aspekty, które mnie niepokoją. Dla mnie to thriller pełną gębą, ale nie ze względu na fabułę i akcję, swoją drogą wartką i pełną intryg, tylko z powodu prawdopodobnych odniesień do naszej rzeczywistości. Tylko co tu jest fikcją? Strach pomyśleć, strach czytać.
Nawiązania do „Millenium” i bardzo podobne postaci wcale mi nie przeszkadzały. Tak tęsknię do dziennikarza Mikaela Blomkvista i hakerki Lisbeth Sal...