Ta książka nie jest dla każdego i to nie ze względu na sam motyw w książce. Uważam, że tą książkę powinni czytać świadomi czytelnicy. Dlaczego? Jak dla mnie trzeba być świadomym czytając ją. Uważam że mając przed sobą historię tych bohaterów trzeba mieć otwarty umysł. Spoglądać na świat z różnych perspektyw.
To nie jest słodki romans, czy super erotyk – chociaż sceny takie tam się znajdują. To “droga krzyżowa” bohaterów. To droga w której mierzą się ze swoimi demonami, myślami i uczuciami. Upadają, wstają i popełniają mnóstwo błędów, ponownie i ponownie.
W tej książce chodzi o uczucia. Tak ja to odczuwam i odczuwałam podczas czytania. Emocje wylewają się z kartek, dosłownie mnie przygniatały. Płakałam, dziwiłam się, śmiałam i biłam brawa – to ile razy to robiłam, cóż zostawię Was z tym wyobrażeniem. Nie pochwalam tego co się działo w tej książce, jednak rozumiem. Rozumiem motyw bohaterów i to że chcieli czuć. Robili dziwne, złe lub popaprane rzeczy, ale kierowali się swoimi uczuciami, nie bacząc na konsekwencje.
Bo tak naprawdę ile byś zrobił/a tylko po to by coś czuć? Kiedy człowiek jest przyzwyczajony do rodziny, która nie kocha, nie okazuje mu nic, totalnie nic. Kiedy człowiek jest zmuszony do trwania w tym i nagle pojawia się szansa. Szansa na to by COKOLWIEK czuć.
Tiernan jest bohaterką, której współczuję. Jake jest bohaterem, któremu współczuję i jest tak również z Noahem i Kalebem. Ich złamanie wewnętrzne jest tak dobrze opi...