W zbiorze "artykułów" (ukazujących się w prasie lat pięćdziesiątych, czytanych przez radio) Cendrars nie przestaje być poetą. Zabiera nas w podróż w czasie i przestrzeni: Charlie Chaplin i początki niemego kina, Fernand Leger na froncie I wojny, religijne "objawienia" Maksa Jacoba. Pisarz opowiada o kręconych przez siebie filmach i zaraża bakcylem przygody: Paryż i Nowy Jork z początku XX wieku, Boże Narodzenie na antypodach, safari, wciągająca jak narkotyk Brazylia... Kalejdoskop pejzaży. Mówiąc o pierwszych paryskich latach i niedostatku, Cendrars wspomina młodzieńczą proklamację wolności, której pozostaje wierny: "Mogłem osiągnąć nie lada pozycję. Cóż stąd. Skręcałem się ze śmiechu. Co jak co. Nie zależało mi na pozycji. Lepiej już dostać się do prasy. Niech żyje poezja!"