Będzie to podwójna ręcenzja, od razu opowiem wam co nieco na temat pierwszej i drugiej części.
Aszanturi to historia kilkorga osób, które dowiadują się, że w ich żyłach płynie krew smoków. Ich zadaniem jest uratowanie królestwa przed demonami.
Początek pierwszego tomu był niezwykle obiecujący, wciągnęłam się porządnie. Z początku nawet nie było jakoś bardzo chaotycznie pomimo tego, że ci rozdział dostawaliśmy historię o całkiem innej osobie. Pomagał też w tym spis osób występujących w powieści. Dodatkowo na plus była również lista rozdziałów. Uwielbiam takie rzeczy. Po jakimś czasie to skakanie z jednej osoby na drugą powoli zaczęło mnie irytować i dekoncentrować. Nie mogłam się skupić na tym co czytam. Kiedy zaczęłam się wciągać w historię jednego bohatera, zaraz pojawiał się kolejny, całkiem nowy, o którym kompletnie nic nie wiedziałam i tak w kółko, przez całą książkę. Jednak myślałam, że może to tylko ten pierwszy tom jest taki chaotyczny, że może autor chciał pokazać nam wszystkie wątki, które w kolejnej części złączą się w jedną jasną spójną całość.
Niestety tak się nie stało. Początek drugiego tomu kompletnie mnie zaskoczył ponieważ rozpoczął się prologiem. Nigdy nie widziałam takiego zabiegu poza pierwszą częścią cyklu. Dodatkowo zostało nam przedstawione w nim kolejne tuzin osób, które chyba potem nie pojawiły się dalej w książce. Mówię chyba, bo przy takim natłoku bohaterów naprawdę ciężko było mi zapamiętać kto jest kim i po co w ogó...