Lubicie thrillery psychologiczne?
Jeżeli Wasza odpowiedź jest twierdząca to mam dzisiaj dla Was książkę, która zmiotła mnie od samego początku. Bo powiem Wam, że kto jak kto, ale autorka potrafi w prologi!
Mocne wejście to coś, co jak dla mnie charakteryzuje styl autorki, to już kolejna książka spod pióra Jolanty Żuber, która zostawiła mnie z totalną sieczką w głowie.
Fabuła nie jest zawrotna, nie ma tu mnogości postaci, skupia się bowiem na małżeństwie Gabriela i Amelii, którzy z pozoru są szczęśliwi. Wszystko zaczyna się psuć od kiedy fobia społeczna Gabriela przekłada się na ich życie towarzyskie, którego tak bardzo pragnie ona, a od którego tak bardzo ucieka on. Nie chce tu pisać o samej fabule, żeby nie spoilerować, ale zapewniam Was, że zgłębiając relacje tych dwoje, nie będziecie się nudzić.
Sekrety, niedomówienia i tajemnicze żółte pudełeczko Gabriela podsyca ciekawość czytelnika, który próbuje połączyć ze sobą fakty. Nic tu nie jest oczywiste, a jedyne, co wiemy, to, że nic nie wiemy. Gubimy się w labiryncie ludzkiego umysłu, niczym strudzony wędrowiec we mgle.
Niepokój zdaje się wylewać ze stron powieści, która licząc zaledwie ponad 200 stron, zawiera w sobie wszystko to, co dobry thriller psychologiczny powinien mieć. Jest zagadka do rozwiązania, są wyraziste postaci bohaterów, a to, co zaserwowała na zakończenie autorka przeszło moje wyobrażenia. Po raz kolejny dałam się wywieść w pole, po raz kolejny zostałam z ni...