Tom drugi wprowadza nas w stadium etyczne, dowodząc wyższości małżeństwa nad uwodzeniem. Nie chodzi bynajmniej o jakieś ascetyczne praktyki, mistycyzm i spektakularne ofiarowanie się Bogu. To byłby nadal estetyzm, a ponadto obojętność - czy to obojętność artysty zapatrzonego w sztukę, talent i to, co interesujące, czy mistyka zapatrzonego w Boga, własną doskonałość i to, co wzniosłe. Prawdziwy rycerz wiary, szczególna postać tego stadium, może być księgowym, królem lub kelnerką. Każdy może być człowiekiem niezwykłym, robiąc to, co do niego należy.
Po lekturze książki Kierkegaarda przychodzi do głowy naiwna myśl: właściwie trudno uwierzyć, że ktoś coś takiego w ogóle wymyślił i napisał. Coś tak dobrego, z takim opanowaniem warsztatu, wszystkich poziomów znaczeń, z tym rozstawieniem pojęć i figur, z tak pomysłowymi konstrukcjami, takim bogatym stylem. Rzadko mamy do czynienia z dziełami, które zadziwiają nas aż do tego stopnia.