Co uwielbiam w fantastyce? Świat, w którym wszystko jest możliwe, to że możesz przeżyć przygodę z wróżkami, czy latać na smoku i uczestniczyć w wojnie którą właśnie wygrywasz. Oczywiście to tylko kropla w morzu tego fantastycznego świata. Kto z nas nie chciał być wróżką? Kto z was chciał być jak Piotruś pan? A może być wampirem? Nie bez kozery piszę o tym, bo dzisiejsza recenzja dotyczy pierwszego tomu serii „Akademia wampirów” Ktoś z was mógłby powiedzieć „znowu wampiry”? Ale zanim się uprzedzicie uwieźcie, że tutaj jest to coś, czego jeszcze nie było.
Co powiecie na szkołę, w której wampiry czystej krwi uczą się władać mocami mogącymi pomóc, lecz też takie, które przywołują ciemność… Co za tym idzie? Tego już dowiecie się sami. Tutaj wrogami wampirów są strzygi, lecz przyznam się, że mnie fascynowały, a to za sprawą tego, że trochę mało ich było w tym tomie. Mam nadzieję, że w kolejnej części będzie więcej informacji o nich, takich jak np. gdzie się spotykają, mieszkają co lubią, a czego wręcz przeciwnie nie znoszą. Według wampirów są to bezrozumne istoty, ale czy aby na pewno? Bardzo chce ich poznać, lecz pozostaje mi tylko być cierpliwą i czytać dalej. Nie martwcie się to nie spojler, bo tego wszystkiego dowiecie się na początku. Zachęcam też do zapoznania się z opisem, no chyba że chcecie w ciemno odkrywać przygodę z każdym rozdziałem :p. Książka to nic innego jak walka dobra ze złem, lecz mogę zdradzić co nieco, a mowa o tym, że zawsze najciemni...