- Wypierdalaj!
- Co?- Zdziwiony Piotr popatrzył na Łukasza.
-Wypierdalaj do kuchni. Raz!
Łukasz zganił go nerwowo teatralnym szeptem i mrugnął porozumiewawczo do Jacka. Policjanci ustawili się po obu stronach drzwi. Lata treningów taktycznych również Jagodzie kazały przygotować się do akcji. Wiedziała, co zaraz nastąpi. Łukasz chwycił za klamkę od drzwi i patrząc na Jacka odliczał bezgłośnym ruchem warg: trzy, dwa, jeden. Nacisnął i pociągnął drzwi otwierając je w swoją stronę. Automatycznie mięśnie Jagody dostały sygnał od mózgu i wystrzeliła jak z procy w kierunku stojącej w drzwiach i otwierającej oczy ze zdziwienia Iwony. Złapała ją za wciąż uniesioną rękę. Swoją szybkością zaskoczyła dziewczynę i wykręcając jej rękę na plecy, zmusiła do ulegnięcia manewrowi obezwładniającemu z użyciem własnego ciężaru ciała ofiary.
- Na ziemię suko! - Zaordynowała Jagoda wbijając kolano w jej plecy.- I ani drgnij. A teraz ładnie mówisz kto jesteś lala i czego tutaj szukasz?
Jacek trzasnął drzwiami i wraz z Łukaszem mierzyli z policyjnych glocków w blond czuprynę Iwony.
Oniemiały Piotr nie wierzył w to co widzi. Dwóch gliniarzy celuje w leżącą na ziemi koleżankę z pracy, która pojawiła się tutaj niemalże z nieba. Co ona tu do kurwy nędzy robi? I przede wszystkim dlaczego? Zaraz zejdę na zawał! Nagle zdał sobie sprawę, że Kaśka…
-Jeden fałszywy ruch i masz kulkę w plecach misiu.- Piotr poczuł twardą lufę pistoletu niemalże z impetem wbitą w swój prawy bok. Zimny pot zrosił mu plecy i kark.
Leżąca na ziemi Iwona miała ograniczone pole widzenia. Jednak jak Cię zglebują to tak wygląda. Ciekawe. Lubiła mocniejsze zabawy i nawet by jej się to spodobało, gdyby zrobił to jeden z tych tam. Ciekawe jak się nazywał? Mmm… wyobraziła sobie te silne barki w akcji. Mógł być nawet lepszy niż Chris, nawet lepszy niż Massimo w czasach świetności z tym swoim zaganiaczem! Eh Laura to miała rację… Tylko przytyło mu się trochę… Ciekawe kiedy to kowbojskie towarzystwo tak ochoczo sięgające po broń da mi się wygadać. Powiedzieć to, po co tu przyszłam. Ileż problemów dałoby się uniknąć, gdyby nie byli tacy team happy-trigger.
- No dobrze. Fajnie, fajniutko. Sympatycznie. Ale teraz tak. Mojej koleżanki Aiszy głowa rozmazana w gabinecie typa, któremu etatowo jako szparka sekretarka strugałaś pędzel.- Kaśka pierwsza przerwała ciężką atmosferę.
- Z tego co wiem ty te…
-Zamknij się! -Wylot lufy Kaśki przeniósł się na czoło wciąż leżącej na ziemi Iwony.
- Jak już mówiłam, lodziarko, kurwo. Z tego co wiem, obciągałaś Chrisowi Chrobremu. Stało się dzisiaj coś bardzo niedobrego. Jechałam po kumpelę, którą miałam zabrać na balety. W tak zwanym międzyczasie z waszego budynku wyleciała trumna na samochód Chrisa. Z człowiekiem w środku. Martwym. Ale jak to w trumnie. He he martwi. Wpadłam do gabinetu Chrisa po to moje słodkie cielątko, potem pojawili się Ci panowie tutaj. A potem Aisza straciła głowę, a wiemy że pisała dla firmy kwity dotyczące najgrubszych transakcji. Piotruś ten tutaj…. -znowu lufa broni Kaśki zmierzyła niebezpiecznie czoło Piotra przyprawiając go o kolejny mikro zawał. - Ten tutaj też był mocno zamotany w temat, dalej wjeżdża biskup Jelonek z tematami do szybkiej ekstrakcji dokumentów Banca Vaticana, które nieroztropny Chris miał na sobie. I w tym wszystkim ty, niepozorna laleczko, pojawiająca się między nami, w mieszkaniu konspiracyjnym CBŚ. Choć, jak kurwa widać, już nie tak konspiracyjnym. Jeszcze tu brakuje kurwy i tańczącej małpy!
-Pani ze mnie złazi, przystojniaki pozwolą mi usiąść, Piotruś zrobisz kawy i wszystko ładnie Wam powiem- nonszalancko, choć wciąż leżąc na ziemi, odpowiedziała Iwona.
Jacek wyjął z kieszeni dzwoniący telefon. Szef.
- Stary dzwoni.
- Idź z nim gadaj do kibla, albo kurwa przed blok, a ta diva niech się spowiada.
-Może jeszcze buziak od Pana? Pokaże mi Pan później swoją… broń? -Iwona zalotnie spojrzała na Łukasza. Wydęła warki przygryzając je znacząco.
- Ja ci dam lufę do pocałowania kurwo. -Kaśka nie przestawała mierzyć do blondyny.
-Spokój!- krzyknął Łukasz przy aprobacie uśmiechającej się Iwony.
- Zanim wezwiecie wsparcie, mam swoich ludzi na parkingu. Tak że grzecznie, ok?. No to słuchamy. Jest kawa Piotruś?
Speszony jeszcze do-niedawna-pracownik-super-korpo-z-aspiracjami wyszedł do kuchni zagotować wodę. Na czajniku, nie wiedzieć czemu, wisiały czerwone jak wino damskie koronkowe figi. Jeszcze
z metką.
-One tego nie ucinają? Victoria Secret’s. He he już nie taki sekret! -Piotr ujął bieliznę delikatnie w dłoń, jak najdroższy artefakt, dobrze wiedząc do kogo należą i przykładając do nosa mocno się zaciągnął. O boże, jak ona wspaniale pachnie! Masz cudowną… Poczuł jak mu staje.
- Naprawdę nazywam się Ivona da Firenze Auditore i jestem przedstawicielką Banco Vaticana.
Sprawa wygląda tak, że z firm krzaków za fikcyjne usługi miały przepłynąć waszą firmą, tzn. Piotrka, Aiszy i Chrisa pieniądze do naszych kont. Czyli to co już wiecie, albo dowiecie się za chwilę. Kont naszych czyli kościelnych. Mniejsza o szczegóły. Wiele przelewów, z wielu firm, z wielu banków. Długa i skomplikowana operacja. Tak, żeby nie można było wykryć prania pieniędzy, wyśledzić ich pochodzenia, zarzucić firmom czy osobom tak na ich czele, jak i pracujących tam – że są fikcyjne. Stworzyliśmy sieć przedsiębiorstw, wykupiliśmy kilkanaście małych, zadłużonych spółek z o.o. po pięć tysięcy złotych każda i usadowiliśmy na ich czele prezesów za tysiąc złotych netto z wiarygodnymi danymi legalizacyjnymi. Z prawdziwymi dowodami osobistymi, realną osobowością prawną i historią życia, zatrudnienia, i tak dalej. Każda z tych firm prowadziła przez kilka miesięcy rzeczywistą wymianę handlową ze spółkami Skarbu Państwa oraz Kościołem w Polsce. Handel stopniowo był wygaszany, a obrót przenoszony do fundacji i mniej namacalnych usług. Do tego sieć słupów jako pracowników, sfingowane rady nadzorcze, uchwały zarządów i Zgromadzeń ogólnych. Wszystko legalne prawnie, choć nigdy się nie wydarzyło. Idealnie przygotowana dokumentacja. Oczywiście musieliśmy trochę doinwestować, potworzyć ten obrót między rachunkami. No jest zabawy z przelewami tak, żeby były dla banków niewykrywalne z uwagi na ich reguły transakcyjne. Pralniowe. Oszukańcze. Ale da się. Jesteście z policji, więc możecie tego nie ogarniać. Ale powiem Wam jak teraz będzie. To, co Wam dzisiaj powiedziałam w ciągu 15 minut, Chris Chrobry wyspowiada grzecznie prokuratorowi. Tak wiem, że odstawiliście go na Podchorążych 38, skąd wiem? Ptaszki mi doniosły. Głupio się pytacie. Wasz szef o wszystkim wie i zdaje się ten wasz mniej przystojny Policjant właśnie tego słucha przez telefon od waszego szefa, więc nie straci nic z mojego wykładu. A więc, pała bęc. Chris wyłapuje za pranie i machloje, nie wiem ile tam jest, ale zapłacimy mu za odsiadkę. Piotruś, ten tutaj, swoją drogą co on tak te kawę długo robi? Wali konia ze strachu w tej kuchni na uspokojenie czy co? Raz go złapałam jak się tasował do telefonu w pracy za kuchnią, więc uważajcie na niego. Eh! Piotruś – kontynuowała Iwona- wyjmie z dolnej półki, dostanie sanki. Wy w raportach napiszecie dokładnie to, co Wam podyktuje szef. Capisci?
Klocki zdarzeń w głowach funkcjonariuszy wskoczyły na swoje miejsca w zawiłej plątaninie kłębiących się w ich głowach pytań bez odpowiedzi. Już wiedzieli wszystko i wiedzieli dobrze, że Iwona ma sto procent racji. Kto podskoczy Kościołowi w Polsce? Czołowym politykom?
- Śmierć Aiszy też będzie nieszczęśliwym wypadkiem podczas prac remontowych w wieżowcu. Awaria rusztowania, instalacji, jakieś nieszczęście gotowe i przeszklone szyby zawsze mogą być poprzebijane rurami, które mogą komuś upaść na dyńkę rozbijając ją, prawda? -Retorycznie zakończyła Iwona i sardonicznie uśmiechnęła się do słuchających.
- Kurwa, przecież to jest za grube. Strzelanina, trumna z trupem. Wszystko.- Łukasz złapał się za głowę i nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Kaśka podeszła do niego i przytuliła się. Dobrze wiedziała, że Iwona ma rację. Wygrają, ci w kręgach władzy zawsze wygrywają. Jebane House of Cards!
-No, to mamy ustalone, będziem lecieć. -Iwona wstała i niepokojona przez nikogo przeszła obok Jacka mijając się z nim w drzwiach i szybkim krokiem pokonała schodami odległość dzielącą ósme piętro i parking przed blokiem.
Dlaczego kurwa ja mam zawsze takie szczęście!
- Ty jebany zwyrolu!
Jagoda znudzona tyradą Iwony zajrzała do kuchni. Piotr nie mógł się powstrzymać. Krągłości Kaśki, w wyobraźni połączone z zapachem jej podniecenia odbitego mocno w jej bieliźnie spowodowały, że nie mógł się powstrzymać. Mówił sobie, że szybkie trzepanie nikomu nie zaszkodzi, on i tak pójdzie siedzieć, to jeszcze zanim nauczy się greckiej miłości w więzieniu, skorzysta chociaż z tego….
- Proszę nie mów im! - zrozpaczony Piotr ze spuszczonymi spodniami i stojącym, owiniętym majtkami Kaśki penisem w ręce wytrysnął z wrażenia na stojącą przed nim Jagodę.
- Ty skurwysynu! -Krzyknęła Jagoda i wyćwiczonym low-kickiem przerwała Piotrowi zabawę. Prawdopodobnie również przerywając tkanki łączne jego prącia łamiąc mu penisa.
Całej scenie przyglądali się Kaśka, Łukasz i Jacek.
- Dobra zwijamy się. Zabieramy to ścierwo i wracamy do Warszawy.- powiedział cebeś
- Tam Cię Piotruś posklejają, chociaż sądząc po twoim usposobieniu posłużysz w więzieniu tak, że ci się fiut nie przyda. Za to zażyjesz ich całe mnóstwo. -Z nienawistnym, choć usatysfakcjonowanym spojrzeniem zauważyła Kaśka.
Cała czwórka, łącznie z trzymającym się za krocze i płaczącym wciąż Piotrem, ruszyła na parking. Wyszli z klatki, po drodze zakładając mu trytytkowe, improwizowane kajdanki.
-Policja! Na ziemie! Głos z megafonu prawie ich ogłuszył. Zewsząd otaczały ich błyski syren policyjnych i co najmniej kilkadziesiąt luf skierowanych w ich stronę.