Drzewa potrafią mówić. Istnieją przesłanki świadczące o tym, że drzewa porozumiewają się ze sobą wysyłając sygnały poprzez plątaninę korzeni, grzybów i innych elementów w glebie. Ma to zastosowanie chociażby w przypadku pożaru, gdy drzewa ostrzegają się nawzajem, dzięki czemu mogą się przygotować (chodzi o chemię), a potem lepiej dzięki temu odrodzić.
Piątek, piąteczek, piątunio powitajmy zatem dzisiejszego potwora - łoskotnicę pękającą! Ta pochodząca z tropikalnych rejonów Ameryki roślina z rodziny wilczomleczowatych zwana jest również ,,eksplodującym drzewem'' albo ,,drzewem-dynamitem''.
Te ,,kolce'', które widzicie na zdjęciach to owoce łoskotnicy - gdy dojrzeją eksplodują z głośnym hukiem, wyrzucając twarde, spłaszczone nasiona z prędkością ponad 240 km/h. Takie nasiono może poważnie zranić lub zabić każdą osobę i zwierzę, które znajdzie się na jego drodze. Uszkodzi też każde napotkane podczas lotu drzewo.
Nigdy bym na to nie wpadła :(. W Hiszpanii w parkach też rosną takie drzewa z kolczastymi pniami, ale nie sądzę żeby to był podobny gatunek, straty w ludziach byłyby wielkie. Zastanawiałam się po co im te kolce?
Istnieje takie zjawisko, jak crown shyness czyli nieśmiałość koron drzew. Polega ono na tym, że korony pojedynczych drzew nie dotykają się wzajemnie, ale tworzą poprzedzielany baldachim. Fenomen najczęściej dotyczy drzew jednego gatunku, ale czasem zdarza się, że występuje on u różnych drzew.
Na razie nie są znane dokładne przyczyny występowania tego zjawiska. :)
Drzewa po prostu wiedzą, że to ładnie wygląda i robi wrażenie na istotach niższego rzędu, w tym ludziach. Nie powiedziałbym więc, że to jakaś nieśmiałość ;)
Są rośliny, które są drapieżne i żywią się owadem. A ile takich żyje w Polsce? Całkiem sporo, jak się okazuje. Najbardziej rozpowszechnione są oczywiście rosiczki, które można spotkać głównie w wilgotnych lasach i na torfowiskach. W Polsce mamy cztery podgatunki tego drapieżcy. Poza tym możemy spotkać kilka odmian pływaczy, tłustoszy i niejaką aldrowandę, która jest ze wszystkich najrzadsza.
Panie i Panowie, oto dziwidło olbrzymie (Amorphophallus titanum) ! Ta roślina należąca do rodziny obrazkowatych została odkryta i opisana po raz pierwszy w 1878 roku na Sumatrze przez włoskiego botanika Odardo Beccariego.
Żebyście mieli pojęcie skali, bo dziwidło nie tylko jest jednym z najbardziej śmierdzących ale też największym kwiatem na świecie, powiem, że pojedynczy liść może osiągać do 7 metrów wysokości/długości, a bulwa z której dziwidło wyrasta może ważyć do 120 kilogramów.
Pierwszy kwiat pojawia się po około 10 latach od ukorzenienia bulwy (kolejne wyrastają po 3-6 latach) - w trakcie kwitnienia roślina wydziela intensywny zapach rozkładającej się padliny zwabiając w ten sposób chrząszcze.
Na szczęście dziwidło kwitnie dość rzadko, a w hodowli jeszcze rzadziej. W każdym razie pierwsze kwitnienie egzemplarza hodowlanego miało miejsce w królewskim ogrodzie botanicznym Kew Gardens w Anglii.
My ludzie mamy w oczach dość mocne filtry UV, ale wiele zwierząt ich nie posiada. Dotyczy to rownież owadów, czego zdają się być "świadome" rośliny. Dlatego wiele kwiatów wyposażonych jest w barwnik, który dla nas pozostaje niewidoczny. Dla owadów zaś sprawa wygląda zupełnie inaczej. W świecie roślin wykorzystanie UV jest naturalnym sposobem walki o klienta, zapylacza znaczy, którego można czarować, jak widać, na wiele sposobów. Przekonał się o tym sam Claude Monet, który w pewnym momencie stracił filtry UV w oczach. Od tamtej pory kolor niebieski zdominował jego malarstwo.
To zagadnienie wciąż jest mało zbadane, ale pewien facet z USA, Craig Burrows, poszedł o krok dalej i opracował własną metodę fotografowania roślin, odkrywając przed nami ich naturalną bioluminescencję.
Możliwe więc, że oczy owadów i ptaków zapylających widzą nie tyle więcej błękitu UV, co rownież światło wytwarzane przez rośliny. Niezły bajer, co? 🙂
Kiedyś oglądałam film o tym jak widzą świat owady. Nam się wydaje, że świat kwiatów jest barwny, a widziany oczami owadów jest po prostu bajkowy. Szkoda, że nie istnieją takie okulary żebyśmy mogli zobaczyć każdy kwiat oczami owadów.
Największymi i jednymi z najstarszych drzew na ziemi są sekwoje wiecznozielone - potrafią dożyć wieku 2 tysięcy lat.
Sekwoje są drzewami iglastymi z rodziny cyprysowatych. Rosną w wąskim pasie o długości 724 km i szerokości od 8 do 56 km; pas zaczyna się przy granicy Oregon-Kalifornia i kończy się w pobliżu kanionu Salmon Creek.
Sekwoje mają od 60 do 110 metrów wysokości. Średnica pnia waha się od 3 metrów do 9. Ich kora jest dość gruba (czasami dochodzi nawet do metra grubości) i ma kolor czerwonobrązowy. Największym okazem jest Hyperion, który osiągnął 115,85 metra wysokości i 4,84 metra średnicy pnia.
Sekwoje nie posiadają jednego głównego, idącego w głąb ziemi korzenia, ale mają płytki system korzeniowy, dlatego są dość wrażliwe na potężne wichury. Na chwilę obecną dziesiątkuje je plaga chrząszczy związana z tym, że drzewa cierpią z powodu stresu cieplnego i niedowodnienia związanego ze zmianami klimatycznymi i są po prostu chore i osłabione.
Drzewa dzielą się na rozwidlające się w sposób V-kształtny i U-kształtny. W przypadku wichury istnieje większe prawdopodobieństwo, że rozszczepi się/złamie się na pół drzewo V-kształtne, niż U-kształtne. Ma to związek z budową pnia i ułożeniem jego włókien. :)
Polana. Piękna, zielona i podwodna. Ciepłe płycizny Karaibów są idealne do rozwoju trawy morskiej, gdzie pasą się tamtejsze krowy, czyli manaty. Z powietrza można dostrzec liczne ścieżki wykoszone przez te łagodne zwierzątka. Ale polany morskie to również dom dla całej rzeszy ryb, skorupiaków i innych takich. Trawa jako roślina to druga po bakteriach najbardziej wszechstronna forma życia na Ziemi. Jest obecna prawie wszędzie i stanowi pożywienie dla setek gatunków zwierząt, w tym nas - ludzi. Zboże to w końcu też trawa :)
Zostajemy w środowisku pół-wodnym i przenosimy się do lasów namorzynowych. Te piękne, kręte i odporne na sól drzewa są bardzo ważnym buforem ochronnym dla wybrzeży i brzegów rzek strefy międzyzwrotnikowej.
Jak widać na filmiku - namorzyny ,,tłumią'' fale sztormowe (i ogólnie fale) i w aktywny sposób zapobiegają erozji linii brzegowych. Niestety, artykuł opublikowany w Science (czerwiec 2020) wskazuje na to, że lasy te nie będą w stanie przeżyć w świecie, w którym poziom mórz zwiększa się corocznie o 7 milimetrów (obecnie jest to 3,4 milimetra rocznie, w ciągu kilku dekad prognozuje się przekroczenie progu 5 milimetrów, a w 2100 roku - 10-ciu), bo po prostu się utopią.
Marzy mi się podróż kajakiem przez taki las podczas przypływu. Nurkowanie nie do końca. Mówią, że namorzynowe labirynty to ulubione miejsca słonowodnych krokodyli :)
No ja się nie dziwię - tyle fajnych kryjówek w korzeniach, jedzenie samo wpływa do paszczy... ;)
I w ogóle to szacun za kajakowe marzenia, bo ja to się boję mętnej wody w której nie widzę dna, a wyobrażam sobie, że z widocznością byłoby ciężko podczas takiego przypływu, więc bym się nie odważyła. :P
Woda w namorzynach nie jest mętna, ale co w nich może siedzieć to już inna sprawa. Ja kiedyś pływałam takimi korytarzami, ale łodzią motorową więc raczej średnio "romantycznie".
Tropikalne strefy Nowego Świata słyną z gorących temperamentów. Nic to dziwnego, skoro rosną tam labios de puta (usta ladacznicy). Te cudaczne usta to tak naprawdę liście, które pojawiają się na krótką chwilę zaraz przed kwitnięciem. Poza tym ta roślina niczym szczególnym się nie wyróżnia. Niestety coraz rzadziej ją spotkać ze względu na pogłębiającą się wycinkę lasów.
Eucalyptus deglupta jest wysokim drzewem, szerzej znanym jako tęczowy eukaliptus, guma Mindanao lub guma tęczowa. Pochodzi z Filipin, Indonezji i Papui Nowej Gwinei, i jest jedynym gatunkiem eukaliptusa z naturalnym zasięgiem rozciągającym się na półkulę północną (bo normalnie eukaliptusy to lubią lasy deszczowe).
Eukaliptus tęczowy jest również jednym z czterech gatunków eukaliptusa (z ponad siedmiuset!), które nie występują w Australii.
Jego cechą charakterystyczną jest wielokolorowa kora. :)
Znamy je wszyscy. Każdy je spotkał u wujka i cioci, w urzędzie i w domu, w parku i w dzikiej puszczy, gdzie zwierzyna i braki zasięgu. Mowa o paprotkach. Te tak pospolite rośliny są jednocześnie, wspólnie z mchami, najstarszym gatunkiem na świecie. Rosły już miliony lat zanim pojawiły się pierwsze dinozaury. Przetrwały największe kataklizmy w dziejach. Od tzw. Ziemi śnieżki, poprzez spadające meteory aż po obecność Homo sapiens, choć to jest jeszcze pod dość solidnym znakiem zapytania ;)
W szkołach i urzędach krzyże na ścianach pojawiają się i znikają, ale pogańskie paprotki na parapetach, symbolizujące odwieczną siłę Natury, trwają niezmiennie.
Czad... Moje paprotki zwykły za to wysychać i umierać tylko dlatego, że ktoś na nie krzywo spojrzał.
Wyjątkiem jest Magiczna Paprotka Dziwnego Rodzaju, która została zakupiona w ramach fanaberii zwanej ,,Las w słoiku''. Ta trzyma się świetnie i ku mojemu zaskoczeniu dobrze dogaduje się z fitonią. (Dobra, nie uwierzyłam Pani Sprzedawczyni, która zapewniała mnie, że fitonia nie zdominuje paprotki.)
Airain, dzisiaj akurat wybrałam się na lubuskie grzyby. 18 stopni, słoneczko i okazało się, że nie tylko ja wylazłam z nory by skorzystać z pięknej aury :)
Dendrocnide moroides czyli gympie-gympieto gatunek rośliny z rodziny pokrzywowatych.
Występuje, a jakżeby inaczej, w Australii. Najczęściej można spotkać go w stanie Queensland (a poza tym na Wyspach Korzennych i czasem w Indonezji). Rośnie w lukach lasów deszczowych i innych miejscach nasłonecznionych. Wyrasta w kształt krzewu lub drzewa osiągającego od 4 do 10 metrów. W całości pokrywają go włoski parzące. Liście ma w kształcie sercowatym, na brzegu piłkowane. Blaszka osiąga od 10 do 22 centymetrów długości i od 11 do 18 centymetrów szerokości.
Czemu o nim piszę, skoro wygląda tak niepozornie? Ano, dlatego, że włoski parzące gympie-gympie są bardzo niebezpieczne. Ich dotknięcie powoduje silne pieczenie i ból, który może utrzymywać się przez wiele dni i miesięcy. Może odzywać się nawet po latach na zmianę pogody (ciepło-zimno; zimno-ciepło). Znane są przypadki samobójstw spowodowanych nieznośnym bólem po poparzeniu przez tę roślinę.
Włoski parzące gympie-gympie są tak małe, że w przypadku poparzenia zaleca się ich usunięcie za pomocą wosku, chociaż nie daje to stuprocentowej pewności na usunięcie wszystkich parzydełek. W dodatku włoski są tak małe, że przenikają również przez odzież, dlatego w przypadku możliwości narażenia się na kontakt z gympie-gympie należy ubrać odpowiedni kombinezon. Co więcej, niektóre źródła podają, że włoski parzące gympie-gympie mogą odrywać się od rośliny i przemieszczać z wiatrem.
Ciekawe jest to, że niektóre zamieszkujące Australię gatunki zwierząt są odporne na poparzenia, a nawet żywią się tym gatunkiem rośliny. Niestety, nie udało mi się wyszukać które.
W Australii jest wiele cwanych roślin. Jedną z nich jest również burrawang. To rodzaj takiej śmiesznej palmy nie palmy, której nasiona to coś niby szyszka, ale i coś jakby ananas + granat zarazem. Co ciekawsze jednak, burrawang to długodystansowiec. Wolno rośnie, wolno dojrzewa, ale potrafi przetrwać i tysiąc lat. Jest to możliwe głównie dzięki temu, że ten cudak do osobistego rozwoju potrzebuje nie tyle wody, co również i ognia. W australijskim buszu tego akurat nie brakuje. Rośliny i zwierzątka cierpią, burrawang świętuje.
Mówcie co chcecie, ale ładne to jest. Taka palma dostojna. Jak byście przypadkiem byli w Australii to przywieźcie mi. Posadzę sobie w ogródku, najwyżej będę mu ognisko palić :D