Znalazłam coś ciekawego. Pomyślałam, że żal czekać do piątku :) hydnora africana - hydra afrykańska
Ta południowoafrykańska podziemna roślina jest naprawdę jedną z najbardziej niezwykłych roślin na Ziemi. Występuje w suchych regionach południowej Afryki. Hydnora africana, zwana także szakalem żywności przez mieszkańców, nie ma widocznych liści, korzeni ani chlorofili. Jest ściśle pasożytnicza. Pomimo swojego monstrualnego wyglądu i obrzydliwego zapachu, produkuje smaczne jagody, które są podobno pyszne pieczone nad otwartym ogniem. Owoc ma również właściwości ściągające i był używany do konserwowania sieci rybackich, do opalania się i leczeniu trądziku.
Lubię brokuły. Można z nich zrobić zupę-krem, która po dodaniu czosnku robi się absolutnie przepyszna. Ale brokuły to nie jest dzieło matki natury, a człowieka. Powstały w wyniku eksperymentów z kapustą, za co powinniśmy dziękować Etruskom, którzy żyli sobie na terenie dzisiejszej Toskanii, zanim przyszli Rzymianie i na swój rzymski sposób zrobili z nimi porządek. Na szczęście brokuły przetrwały, dzięki czemu będę miał co jeść dzisiaj :)
Niedaleko Szczecina jest coś takiego jak Krzywy las. To obszar chroniony, w którym rosną sosny o dziwacznym kształcie, będącym legendarną już zagadką. Teorii jest wiele. Jedni wskazują na jakąś chorobę lub zalegający mokry śnieg, który uformował młode drzewa i tak już zostało. Słabość tych teorii polega jednak na tym, że takiego lasu nigdzie indziej na świecie nie ma. Odpowiedzialność musi więc leżeć po stronie czegoś innego niż zwykły, mokry śnieg. Dlatego niektórzy uczeni wskazują na bardziej logiczne wytłumaczenie, czynniki paranormalne znaczy. Widzicie, jak te sosny poukładały się w jednym kierunku? To na pewno jakieś potężne siły elektromagnetyczne (charakterystyczne zjawisko dla portali między wymiarami lub aktywności obcych cywilizacji) sprawiły, że Krzywy las jest taki krzywy. Ale i z tą teorią są pewne problemy. Najpewniejszym rozwiązaniem jest zatem typowo ludzki pomyślunek, który miał służyć lokalnej produkcji mebli lub łodzi. Ktoś po prostu postanowił w jakiś sposób wpłynąć na kształt drzew i tyle. Niestety w pewnym momencie przyszła wojna, a po wojnie w tamtych okolicach nie było już kogo o szczegóły zapytać, więc oryginalny koncept pozostaje tajemnicą, a Krzywy las stał się przez to ciekawostką na skalę światową.
Plastikowa butelka, która rozkłada się w kilka tygodni? Takie rzeczy tylko w Meksyku. Tamtejsza pani naukowiec, Sandra Pascoe Ortiz, opracowała sposób wytworzenia w pełni funkcjonalnego plastiku z soku opuncji, którą w rejonach pustynnych uważa się za chwast. Podstawową zaletą tego materiału jest wysoki stopień biodegradalności, która w glebie trwa miesiąc, a w wodzie tylko kilka dni. Osobiście trzymam kciuki za rozwój tej technologii. Wielu ludzi jest po prostu za głupich, żeby rozwinąć w nich instynkt sprzątania po sobie na plaży, w górach, parkach itd., więc może dzięki opuncji uda się przynajmniej sprawić, że zamknięte na miesiąc szlaki same się wyczyszczą i chociaż przez chwilę będzie można się cieszyć czystością. Myślę, że liczne zwierzątka morskie również tę sytuację docenią :)
Zaczęło się w 2016 roku. Od tego czasu corocznie w Osace odbywa się wyjątkowe japońskie wydarzenie: konkurs ogrodniczy Kei-tora. Kei-tora, formalnie znana jako Kei Truck, to mały, ale praktyczny pojazd powszechny w Japonii, szczególnie na mniejszych placach budowy lub w rolnictwie. Ponieważ większość domów w Japonii nie ma ogrodów, Japońska Federacja Wykonawców Krajobrazu wpadła na pomysł konkursu ogrodniczego Kei-tora. Uczestniczą w nich firmy zajmujące się projektowaniem krajobrazu i ogrodnictwem z całego świata, aby zobaczyć, kto wymyśli najlepszy ogród w obrębie paki kei-tora. Chcielibyście mieć taki mobilny ogródek? :)
Jak na mój gust to wcale nie jest chore. Jeśli ktoś nie ma przestrzeni pod domem, a w dodatku się nudzi... Czemu nie? Poza tym niektóre te ogródki sa calkiem ładne :)
Piękne. Japoński ogród to nie jest zwykły ogródek, projektowanie zieleni jest u nich wyniesione do rangi sztuki. Jeśli nie ma na to miejsca gdzie indziej to czemu nie?
Każdy z nas myślał o tym, jakby to było fajnie mieć w domu żywą małpkę - nawet nie zaprzeczajcie ;) - ale dla większości to sytuacja ze strefy marzeń, chociaż niekoniecznie. Istnieje pewien kompromis.
Są na świecie orchidee, które wyglądem przypominają małpi pyszczek. Rosną w mrocznych i wiecznie wilgotnych zakątkach wyżyn Ekwadoru, niemniej można je uprawiać w domu, o ile będzie się w stanie odtworzyć specyficzne warunki. To trudne zadanie, ale sukces przyniesie dużo satysfakcji. A jakby sam wygląd kwiatka nie był wystarczająco atrakcyjny, jego oficjalna nazwa to... Dracula simia. Fajnie, co? :D
Czy było coś o agawach? Uprawianie agaw może być frustrującym zajęciem - zwłaszcza jeśli wyczekuje się kwiatów. Te mogą pojawić się dopiero po kilkunastu, a w przypadku niektórych gatunków nawet po stu latach. Co gorsza, agawy są roślinami monokarpicznymi (hapaksant) co oznacza, że kwitną tylko raz w życiu. Po wydaniu kwiatów, agawa zamiera. :)
Jak każdemu normalnemu chłopu... agawa zawsze będzie się kojarzyć z charakterystyczną w smaku wódką czyli tequila. Ostatnio jednak coraz częściej w Polsce występuje jako roślina ozdobna, a jest bardzo efektowna, mimo że nie kwitnie.
Zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda malutkie ,,niedojrzałe'' kiwi? Właśnie tak!
Te bezwłose kiwi o jadalnej skórce są wielkości winogron. I można je po prostu schrupać w ramach przekąski. Podobno są tak samo smaczne, jak duże kiwi. :)
Mak polny (Papaver rhoeas). Każdy z nas go widział, rośnie niemal wszędzie, ale czy wiemy o nim wystarczająco wiele?
Zacznijmy od tego, że mak polny rośnie głównie w Europie, Afryce Północnej, Azji Zachodniej oraz w Pakistanie. Introdukowany został za to w Azorach, Australii, w Ameryce Północnej, na Haiti i w Chile.
A kiedy pierwszy raz pojawił się w Polsce? Około 5200 lat p.n.e. czyli w neolicie. :)
Mak jest rośliną jednoroczną, kwitnącą od maja do sierpnia. Jego nasiona zachowują zdolność kiełkowania przez 30-40 lat, i nie straszne im niskie temperatury, bo są w stanie wzejść nawet przy +1 °C! Mak jest gatunkiem azotolubnym - rośnie na polach, w miejscach ruderalnych, na glebie gliniastej i na wapiennej oraz w madach rzecznych. Jest przy tym szczególnie odporny na zanieczyszczenia atmosfery, szczególnie gazami samochodowymi.
Niestety, tak śliczny i delikatny mak jest rośliną trującą. Jego sok zawiera lekko trujący alkaloid (readynę i papawerynę), a płatki zawierają mekocyjaninę. Nasiona maku zmieszane ze zbożem zabarwią mąkę na żółto i będą powodowały jej szybkie psucie się. Dlatego w rolnictwie mak uznawany jest za chwast.
Ale za to z płatków można wykonać czerwony atrament. :)
A propos maku polnego, ciekawostka: Już od starożytności mak był symbolem... śmierci, a w naszej słowiańskiej tradycji rosliną, która pozwalała przekroczyć granicę życia i śmierci. Dlatego podczas styp pogrzebowych przygotowywano potrawy z makiem właśnie.
Fredkowski, powiem Ci, że jak byłam dzieckiem, to z bandą małolatów regularnie opróżnialiśmy przydrożne makóweczki. Mało tego, ten sam los spotykał mak ozdobny w ogródku mojej babci i ten był zdecydowanie smaczniejszy. Zjadaliśmy go zanim całkiem wysechł, taki z mleczkiem w środku... Nie odnotowałam żadnych skutków ubocznych :) Chociaż dzisiaj wydaje mi się podejrzane to, że tak bardzo nam smakował....
To ja miałam jednak dziwne dzieciństwo w porownaniu z tobą, @aleksiunka bo choć maku było u nas na wsi pełno, to jednak z okolicznymi dzieciakami jedliśmy papierówki (o dżizas co to był za smak!), truskawy, śliwki, wiśnie i czereśnie ;D A jak już podrośliśmy to miast jeść mak polny piliśmy piwo lub coś mocniejszego- oczywiście zdobyty poprzez "pożyczkę" lub "znalezienie" u rodziców :D To musiałaby być adrenalina kraść mak z ogrodu babci! :D
@Tanashiri, pójdę o krok dalej, chociaż nie wiem... A to znacie? Razem z moją bandą robiliśmy też kiełbaski ze szczawiu. Skręcaliśmy liście w takie jakby cygara i wsuwaliśmy oczywiście niemyte. Chodziliśmy też do lasku na taki dziki czosnek. Nie wiem jak ta roślina się nazywa, ale jedliśmy to prosto z ziemi, po wytarciu w spodnie 😱 były jeszcze jeżyny i orzechy laskowe. Dodam, że nikt z nas w domu nie głodował, ale po prostu nie chciało nam się tracić cennego wakacyjnego czasu na jedzenie w domu.
Jeśli ktoś by mi teraz dał sprzęt do nurkowania i powiedział, żebym wybrał sobie jakąś lokację na łikendowy wypad, to bez wahania wskazałbym na las wodorostowy. To niezwykle bogaty ekosystem, który można znaleźć u wybrzeży oceanicznych również w rejonach arktycznych. Jego podstawą są różne gatunki wodorostów, które potrafią osiągnąć wysokość 45 metrów. Gdy warunki są odpowiednie, pojedyncze sztuki rosną z prędkością 60 cm na dzień.
Nie da się ukryć, że to miejsce wygląda jak z fantasy. Jest tajemnicze, mroczne... można tam spotkać różne dziwne stwory, dla których gęstwina lasu stanowi schronienie, ale i zasadzkę. W tej dziedzinie dominują oczywiście ssaki morskie i spotkanie z jednym zawsze jest niezapomnianym przeżyciem :)
To ja dzisiaj zaprezentuję baobab afrykański, zwany również baobabem właściwym (adansonia digitata).
Jak nazwa wskazuje - drzewo to występuje na terenie tropikalnej i subtropikalnej Afryki. W porze suchej jest drzewem bezlistnym. Pierwsze pędy wypuszcza dopiero w porze deszczowej, po pierwszych opadach. Baobab ma liście ,,palczaste'', rozcapierzone i składające się zazwyczaj z 3-7 listków. Co ciekawe - liście młodych baobabów są niepodzielone.
Baobaby bardzo ładnie kwitną: A ich owoce są zwane małpim chlebem i są ulubioną przekąską pawianów:
Baobaby są dość charakterystycznymi, pękatymi drzewami. Dorastają do 30 metrów obwodu i około 9 metrów średnicy. Jeśli chodzi o wysokość tych drzew, to waha się ona między 12 a 18 metrami. Przeciętnie dożywają 500 lat, maksymalnie 1000. A wypełniony miękiszem wodnym pień może zawierać do 100 tysięcy litrów wody!
Baobaby są naprawdę niesamowitymi drzewami - ich liście, owoce i kora są stosowane jako środek przeciwko febrze, dyzenterii, zapaleniu oczu i chorobom nerek. Korzenie jednorocznych siewek są jadalne, a pędy są spożywane jak szparagi. Młode liście zawierają mnóstwo witaminy C i stanowią warzywo. Z miąższy owoców robi się napoje i zupy, a z nasion olej, który praktycznie nie zjełczeje.
Korę baobabu można wykorzystać do wytworzenia włókiem i papieru, a samo drewno do wykonania łodzi albo pływaków do sieci.
Niestety, w latach 2005-2017 zaobserwowano szybkie umieranie największych i najstarszych baobabów. Umarło wtedy 9 z 13 najstarszych i 5 z 6 największych drzew tego gatunku. A to wszystko przez zmiany klimatu i dlatego, że jest zbyt ciepło i zbyt sucho dla baobabów. :(
Czy Nel z febry też uratował baobab? Nie pamiętam, ale wiem, że był w powieści obecny i jakoś powiązany z Kingiem. Ona chyba brała chininę a lekarstwo miała pod ręką!
Jeśli dobrze pamiętam, to Nel i Staś mieszkali we wnętrzu baobabu. :)
Tak w ogóle to zupełnie nieliteracko, był też pub we wnętrzu baobabu i wyglądał całkiem przytulnie: Zwał się Sunland Baobab i znajdował się w Tanzanii. Niestety w 2017 roku drzewo się rozpadło i zniszczyło bar.
Czosneczek, zwany też czosniuńkiem lub przysmakiem mistrzów ma wersję czarną. Dawno temu prawdopodobnie w wyniku jakiegoś wypadku odkryli go Chińczycy i od tamtej pory jest stale obecny w ich kulinariach. Dlaczego musiał być potrzebny wypadek? A dlatego, że czosnek czarny ot tak sobie nie rośnie. Trzeba go podgrzewać przez kilka tygodni, aż ulegnie reakcji chemicznej zwaną reakcją Millarda. W rezultacie dochodzi do czegoś niby karmelizacji (nie mylić z fermentacją) i kolor oraz smak czosnku nabiera przez to dodatkowych wartości. Serdecznie polecam :)
Banany! Czyli z botanicznego punktu widzenia jagody. W dodatku takie, które obniżają cholesterol i są bardzo zdrowe dla naszego organizmu.
Ale czy wiecie, że do lat 20. XX wieku ludzie jedli zupełnie inne banany, niż my jemy teraz? Mowa o odmianie Gros Michel pochodzącej z Jamajki. Gros Michel były podobno bardzo kremowe i delikatne, można było je długo przechowywać, a ich smak - ci, którzy jeszcze załapali się na zjedzenie takiego banana - porównują do budyniu bananowego. Czemu jednak zostaliśmy pozbawieni smaku Gros Michel? Ano, dlatego, że pojawiła się choroba panamska, wywoływana przez grzyby Fusarium oxysporum. Atakowały one korzenie bananowców i były odporne na środki grzybobójcze i inne chemikalia. Choroba rozprzestrzeniała się bardzo szybko i w latach 50. najlepsze banany świata w zasadzie wyginęły.
Teraz jemy odmianę Cavendish, szybciej psującą się i mniej smaczną. Powinniśmy jednak ją doceniać, dopóki możemy, bo podobno na świecie pojawiła się kolejna odmiana choroby panamskiej, która teraz atakuje Cavendishe. Trwają oczywiście prace nad stworzeniem odpornego na ataki grzybów banana, ale kto wie, ile zajmie to naukowcom...
Z drobnym poślizgiem, bo byłam wczoraj kupić kolejnego kwiatka - ta piękność to maranta leuconera kerchoveana.
Marantowate składają się aż z 32 gatunków występujących w obu Amerykach. Nazwa rodzaju upamiętnia weneckiego lekarza i botanika Bartolomea Maranti.
Ta konkretna maranta może osiągnąć do 1,5 m. wysokości. Podobno kwitnie (ale ja nigdy tego nie widziałam), a jej kwiaty są samopylne.
Lubi wilgoć i stanowiska półcieniste. Aktualnie stoi na oknie, bo stanowska półcieniste w moim mieszkaniu są w tej chwili tak ciemne, jak ulice Mordoru grudniowego popołudnia. (Jeśli będzie stać w pełnym słońcu, to wyblaknie, więc na okres wiosenno-letni przeniesiemy się w inne miejsce.)
Najciekawszą cechą maranty jest to, że roślina ta ,,zasypia'' (albo ,,modli się'', jak mawiają inni) - w nocy podnosi liście w taki sposób, że znajdują się pionowo w stosunku do łodygi, a w ciągu dnia je opuszcza tak, że w stosunku do łodygi są ułożone poziomo. :)
Jeśli to Cię jakoś pocieszy, @Tanashiri, to ja też na moją marantę dość długo polowałam. Na szczęście w okolicy otworzył się nowy sklep z roślinami i tam go dorwałam! :3
Maranta fajna jest (ja to akurat jestem morderczyni roślinek, ale mam w rodzinie osoby z talentem do zielonego, więc miałam okazję obserwować). Nie dość, że ładna, to jeszcze się rusza - w ciszy można nawet usłyszeć szelest, kiedy liście się przesuwają i trą o siebie.
Wiem, już ją podmieniam na właściwą marantę, dziękuję, że mi przypomniałaś - miałam podmienić obrazek w wolnej chwili, ale mi się zapomniało. ;) [edit:] Naprawione! ;)
Och! Ja też mam dwie! Ale coś czuję, że w moim życiu jest miejsce na trzecią... (Nie wiem, co prawda, gdzie ją postawię, ale to się jakoś ogarnie, jestem pewna!)
Calathee odkryłam stosunkowo niedawno, ale też już pokochałam je całym serduszkiem. Mam Leopardinę, Zebrinę i Medallion. ;)
Chwal się swoimi roślinkami! Tu jest na to miejsce. ;)
Golden Mosaica jest przepiękna... :D (Teraz też taką chcę!) (I MUSZĘ jechać do Obi. Czy Obi będzie otwarte? Gdzie w okolicy mam Obi?...) *pełznie szukać w Internecie*
Ja mam wszędzie daleko dlatego też zamawiam przez internet. Polecam Planta Nova i Zielony Parapet 😉. Stacjonarnie w kwiaciarni to panie nawet nie chciały sprowadzić na zamówienie wybranych gatunków bo "nie opłaca się" dla jednego klienta...
Polecam bloga PrayerPlantGirl chociaż ostrzegam, że jak zobaczysz wszystkie gatunki marantowatych to skończysz tak jak ja....lista chciejstwa nie ma końca 😉
Będę miała te sklepy na uwadze! Na razie jednak chodzę do sklepu, który otwarli obok mojego domku - Plantae się nazywa.
Obserwuję ich Instagrama i chciałabym większość roślinek, które sprzedają. Już nawet mojemu Półwikingowi zaczęłam snuć plany zrobienia żywego baldachimu z pnączy nad łóżkiem... :D
Zastanawialiście się kiedyś, jak by tu wygłuszyć swój kąt do czytania? Owszem, można sobie zbudować norę z opakowań po jajkach, ale po co, skoro są rośliny o równie skutecznych właściwościach.
Zwłaszcza hotelarze i restauratorzy wiedzą, że klienci cenią sobie ciszę i spokój. Dlatego rośliny w takich miejscach nie zawsze są przypadkowe. Do najbardziej popularnych, absorbujących dźwięki roślin należą tzw. lilia pokoju, pochodząca z Japonii, czy figowiec benjamina. Oczywiście to tylko początek listy, tak więc jeśli ktoś z Was planuje urządzić sobie własną czytelnię... opcja "dżungla" brzmi jak najbardziej ok ;)
W Quebecku zaobserwowano bardzo ciekawe zjawisko - oddychający las:
Powodem, dla którego ziemia poruszała się w tak charakterystyczny sposób, był bardzo silny wiatr poruszający koronami drzew. Sosny, bo to one są pośrednio odpowiedzialne za to zjawisko, mają bardzo rozbudowany i szeroki system korzeniowy, który pozwolił drzewom oprzeć się sile wiatru i nie upaść, ale jednocześnie powodował ruchy podłoża przy mocniejszych podmuchach.
Ty masz chyba rację... uprzejmie proszę o wybaczenie, coś mi dzwoniło, ale nie pamiętałam gdzie. Widziałam to na fejsie, tylko czemu oddychająca ziemia mi się kojarzy z Tobą, Chass?? Nie wiem :D
Fitonia (Fittonia) czyli roślinka, która lubi wodę i którą możecie kupić w niskiej cenie w każdej Biedronce!
Rośnie w wilgotnych lasach równikowych w północno-zachodniej części Ameryki Południowej, głównie w Peru. Ten rodzaj roślin z rodziny akantowatych obejmuje dwa gatunki i oba są uprawiane jako rośliny ozdobne. Zwłaszcza fitonia białołyżkowa (Fittonia albivenis) i jej odmiany o różnie ubarwionych liściach.
Liście fitonii białołyżkowej były stosowane przez lud Machiguenga jako halucynna domieszka do kamarampi, zanim odkryli, że lepiej sprawdza się chacruna (Psychotria viridis).*
*Która to chacruna jest u nas wpisana na listę środków zakazanych zaraz obok heroiny.
@Fredkowski - od trzech to już prosta droga do całego stada. Jakbyś potrzebował potem kogoś, kto będzie je głaskał i kupował od Ciebie alpacze sweterki, czapki i szaliki, to wiesz... ;)
Marchewka. Każdy z nas ją kiedyś jadł, każdy z nas ją widział. Ale czy wiecie, że marchewki pierwotnie miały kolor fioletowy, a pomarańczowa marchewka, którą tak dobrze znamy, została po raz pierwszy wyhodowana w XIV wieku w Holandii?
Nie wierzę, że jeszcze jej nie było, a jednak... Przed Państwem bukietnica Arnolda, zwana również raflezją Arnolda (Rafflesia arnoldii).
W stanie dzikim występuje w wilgotnych lasach tropikalnych Symatry i Borneo. Odkryta została w 1818 roku, na Sumatrze, przez dr. Josepha Arnolda i gubernatora Thomasa Rafflesa na których to cześć została nazwana. Po raz pierwszy opisał ją w 1821 roku Robert Brown.
Bukietnica jest rośliną pasożytniczą - pasożytuje na krzewach z rodzaju Cissus spokrewnionych z winoroślą, sama nie wytwarza korzeni, łodyg ani liści. Charakteryzuje się tym, że posiada największy kwiat w świecie roślin. Składa się on z pięciu czerwonych i mięsistych płatków. Jego rozmiary wynoszą 80–100 cm średnicy i około 10 kg wagi. Wydziela cuchnący zapach gnijącej padliny, który wabi zapylające go muchówki. Kwitnie przez 5-7 dni raz na kilka lat. Z powodu odoru nazywany jest przez mieszkańców Sumatry „trupim kwiatem”.
Z drobnym poślizgiem, bo wczoraj miałam dzień zajęty od rana do wieczora...
Ta pięknie wybarwiona roślina to Diffenbachia Reflector przedstawicielka jednego z 57 gatunków difenbachii. Pochodzi z Ameryki Południowej.
Niestety jest w całości trująca. Poziom reakcji ludzi i zwierząt na toksyczność difenbachii zależy od wieku i ogólnego stanu zdrowia, a także gatunku rośliny i spożytej ilości. W większości przypadków reakcje są słabe i mijają szybko bez konieczności zastosowania jakiegokolwiek leczenia.
Wbrew powszechnej opinii difenbachie nie zawierają strychniny. Wszystkie części difenbachii zawierają w idioblastach igiełkowate kryształy szczawianu wapnia, które po uszkodzeniu komórki są wyrzucane z pewną siłą na zewnątrz, a także czysty kwas szczawiowy i rozpuszczalne szczawiany. Soki roślinne zawierają ponadto enzym trawienny dumbkainę, powodujący rozpad białek, oraz bradykininę i histaminę. Kontakt z rośliną, a szczególnie jej przypadkowe uszkodzenie, może wywołać stan zapalny skóry, objawiający się swędzeniem, pieczeniem, wystąpieniem wykwitów i pęcherzy. Efekt ten może trwać do 24 godzin. Dostanie się soku rośliny do oka powoduje silny ból, wrażliwość na światło, skurcze powiek i łzawienie. Symptomy te są czasowe, mogą jednak trwać do kilku miesięcy. Kontakt rośliny z błonami śluzowymi jamy ustnej powoduje ich silne podrażnienie, objawiające się silnym bólem, obrzękiem, drętwieniem i wystąpieniem pęcherzy w miejscu bezpośredniego kontaktu. Dostanie się soku roślin do strun głosowych może wywołać ich paraliż, prowadzący do utraty zdolności mówienia, trwającej nawet do 10 dni. Właśnie z powodu tej właściwości difenbachia była w Brazylii stosowana do uciszania niewolników i niewygodnych świadków.
Spożycie difenbachii prowadzi do mdłości, biegunki, zaburzeń rytmu serca, odurzenia i paraliżu, a także wywołuje czasową bezpłodność. Nie istnieje specyficzne remedium na zatrucie difenbachią. W przypadku wystąpienia objawów ocznych należy szybko przemyć oczy dużą ilością wody. W przypadku objawów ze strony jamy ustnej należy płukać ją wodą, mlekiem (nie połykać) oraz ssać kostki lodu. W razie wystąpienia gwałtownej reakcji konieczny jest szybki kontakt z lekarzem.
@aleksiunka niestety nie mam miejsca na ogród więc otaczam się zielenią w domu . Nie przepadam za roślinami kwitnącymi,doniczkowymi- zapewne dlatego, że nie potrafię się z nimi "dogadać" 😉. Wszelkie marantowate i draceny to moje ulubione gatunki.
Ja też uwielbiam zieleń w domu. Kocham wszystkie rośliny, ale mam trudne warunki jeśli chodzi o nasłonecznienie, więc nie wszystko rośnie tak, jak bym chciała.
To, na co patrzycie, to nie są jakieś dziwne małpki, ale kwiaty!
Dracula simia nazywana także małpim storczykiem to gatunek epifytycznego storczyku pierwotnie zaliczanego do rodzaju Masdevallia, ale później przeniesionego do rodzaju Dracula.
Słynie głównie z charakterystycznego wyglądu kwiatu przypominającego małpią głowę. Roślina kwitnie o każdej porze roku z kilkoma kwiatami na kwiatostanie, które otwierają się sukcesywnie. Kwiaty tej rośliny wydzielają zapach dojrzałej pomarańczy