“No i co myślisz, Zygmunt? – odezwał się jakby mniej pewny siebie Tomaszczyk. -Nic nie myślę, zbyt wielkie szczęście mnie przepełnia – burknął Zyga. -Że co? – spytał zaskoczony podkomisarz. -Dopiero siódmy rok służę w policji, a już drugi raz mam honor jechać służbowym autem. Ja ci tego, Adolf, póki życia, nie zapomnę.”
Powalający jak litr czystej wypity pod trzy meduzy w lubelskiej spelunce "wykwintna". skuteczni jak prawy prosty boksera, zniewalający jak rudolf valentino i niepowstrzymani niczym szarżująca tankietk...