Cytaty Natalia Kulpińska

Dodaj cytat
Po części ona prostowała ciebie, ale ty, nawet o tym nie wiedząc, wyznaczyłeś jej właściwy kurs.
Byliśmy dwójką poranionych ludzi, każde w inny sposób. I każde z nas radziło sobie z tym inaczej. On mrokiem, a ja światłem...
Ty masz coś, czego twój ojciec nie posiadał. Wielkie, gorące serce, które faktycznie trzeba było lekko podgrzać, ale kiedy tylko zapłonęło, zaczęło roztaczać wokół siebie ogromne ciepło.
Wystarczyło, że oderwała łyżwy od lodu, a od razu wyczułem, że teraz była w pełni szczęśliwa. Że znów czuła tę wolność i magię, o których często mówiła ze łzami w oczach. Oboje byliśmy wolni.
Przytuliła się do mnie i zaczęliśmy powoli posuwać się po gładkiej tafli lodu. Ruch za ruchem, krok po kroku. Po niedługim czasie muzyka naprawdę niosła nas sama. Byliśmy tylko my. My i nasz taniec. Nasz początek.
Dawała mi korepetycje z życia. Byłem jej wdzięczny, że mimo wszystko mnie nie osaczała i rozumiała, kiedy potrzebowałem pobyć sam.
Była jak huragan, a ja naprawdę nie mogłem wyjść z podziwu, że po tym wszystkim gromadziła w sobie tyle dobra, uśmiechu i ciepła. Radziła sobie z nieszczęściem zdecydowanie lepiej niż ja. bo ja nie radziłem sobie wcale i tylko dzięki niej zacząłem stawiać kroki ku normalności.
On nie robił małych kroczków, lecz stawiał duże kroki, otwierał się i oddawał mi serce, które jeszcze niedawno było skute lodem.
Jestem połamanym chłopcem, którego jedynie przeganiano z kąta w kąt. Po co miałem opuszczać gardę, kiedy życie na każdym kroku kopało mnie w tyłek.
Wyszła, zostawiając po sobie niewyobrażalną pustkę. Nagle cisza zaczęła mi przeszkadzać, a nie pomagać. jej wszęndobylstwo, zaraźliwy śmiech i cudowny zapach urozmaicały, a właściwie dopełniały moje życie. Nadały mu sensu.
Czy byłem szczęśliwy? Bałem się tego słowa. Unikałem go jak ognia, żeby nie zapeszyć. Szczęście do tej pory było zarezerwowane dla innych, ale nie dla mnie.
- Jesteś najbardziej upartym karzełkiem na świecie, Iskierko.
- Jedynym w swoim rodzaju i miałeś pecha trafić akurat na mnie. Współczuję.
Jestem nikim i wczoraj nie miałem niczego, ale dziś czuje, że mam wszystko.
Byłem śmiertelnie przerażony tym, że zaczęło mi na niej zależeć. Że zacząłem lubić tę jej paplaninę, że jej uśmiech roztapiał lód wokół mojego serca, a każdy jej na pozór niewinny dotyk sprawiał, że to serce zaczynało bić, a krew w moich żyłach wrzeć.
On może jeszcze tego nie wiedział, ale ja czułam, że w tym zbuntowanym cieniu tliła się iskra dobra. I ja ją rozpalę.
Byłam niezwykle wrażliwa na piękno, na sztukę. A on cały, z łyżwami na stopach, pośrodku jeziora, bez wątpienia stanowił dzieło sztuki.
Ta mała gaduła była jak iskra. Skakała, śmiała się, cieszyła z każdej głupoty, a jednocześnie była bystra i zadziorna.
Mógłbyś czasami wziąć najcięższą z nich i puknąć się nią w łeb. Może szuflada odpowiadająca za ciętość twojego języka w końcu by się zatrzasnęła na dobre.
Intrygował mnie ten mężczyzna, ponieważ składał się z samych sprzeczności. Niby gburowaty, nieprzystępny, ale jednocześnie przejawiał ludzkie odruchy.
Teraz okazał się być nie Świetlikiem, który przyprawiał mnie o drżenie w sercu, a nieprzystępnym, złym mrokiem. Cieniem. Shadow.
Odkąd sięgałem pamięcią, towarzyszył mi wyłącznie gniew. Najpierw ten kierowany we mnie przez ojca, a później ten, który zakorzenił we mnie i pielęgnował tak długo, aż zmarł.
Stałam niczym zahipnotyzowana kobra, której zaklinacz przygrywał melodię na flecie. Świat na chwilę przestał dla mnie istnieć. Liczyła się ta drobna sylwetka w oddali. Ten malutki świetlik tańczący w blasku księżyca.
Straciłam karierę, którą miałam na wyciągnięcie ręki, i w najgorszy możliwy sposób przekonałam się, że nic nie jest dane nam na zawsze, a spełnione marzenia mogą w ułamku sekundy przeistoczyć się w koszmar.
Zaklinałam rzeczywistość, odmawiając w głowie swoją własną cichą modlitwę.
Było tu coś magicznego. Czułem się, jakbym wrócił z dalekiej podróży do domu. Jakbym kiedyś stąd wyszedł i zjawił się dopiero po kilkunastu latach.
Kochałam ludzi i pokochałam to miejsce. Całym sercem. A dusza nie raz wyrywała się z ciała i błądziła wzdłuż brzegu jeziora lub biegała po łąkach.
Los okrutnie ze mnie zadrwił, podstawiając mi nogę i nabijając solidnego guza. Wszystko, co znałam i co niekoniecznie kochałam, ale było moje, legło w gruzach, gdy najmniej się tego spodziewałam.
To miejsce kojarzyło mi się z czułymi dłońmi babci, zrywanymi przez dziadka wiśniami, zapachem ciasta drożdżowego i letnimi wyprawami łódką.
Ja nie jestem zwykłą dziewczyną i coś czuję, że moja przeszłość mnie prędzej czy później odnajdzie, a wówczas będę marzyła, by znów mieć amnezję.
Nie mam czasu na nic nieznaczące rozmowy. Nie jestem taka, za jaką mnie uważasz. jestem popsuta i taka już pozostanę do końca życia. Nie próbuj mnie naprawić, bo już od dawna brakuje elementów.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl