Gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to okazałoby się, że zakładki do książek towarzyszą nam od kiedy tylko sięgamy pamięcią. Może nie pamiętamy za dobrze swojej pierwszej zakładki, ale wiemy, że już jako dzieci jakąś mieliśmy. I że nasi rodzice mieli swoje zakładki. I dziadkowie też. Zakładka do książki jest w tej chwili tak powszechna, że stała się czymś oczywistym. Ale czy zastanawialiście się kiedyś od jak dawna istnieją zakładki do książek?
Podróż przez wieki
Pierwsze datowane doniesienie na temat zakładek przypada na okres średniowiecza. Ta informacja nie dziwi specjalnie – bogato ilustrowane, pieczołowicie przepisywane księgi stanowiły wtedy wartość samą w sobie. Czytelnicy, których było wówczas stosunkowo niewielu, byli tego w pełni świadomi, traktowali więc książki z należnym im szacunkiem i delikatnością, a zakładki okazały się w tym całkiem dobrą pomocą. (Dzięki temu żaden mnich nie zszedł na zawał, widząc szlachcica zaginającego rogi w księdze.)
Warto przy tym wspomnieć, że już średniowieczne zakładki przyjmowały różne kształty i wzory.
W wieku XVIII i XIX prym na salonach wiodły jedwabne tasiemki przymocowane u góry książki i wystające poza jej krawędź. Do dziś spotykamy zakładki tego typu (choć już raczej nie jedwabne, jak podejrzewam) w niektórych książkach o twardej oprawie (seria Artefakty wydawnictwa MAG jest tu dobrym przykładem), w notesach lub w kalendarzach.
Lata 50. XIX wieku to czas, w którym zaczęły się pojawiać zakładki kolekcjonerskie i zakładki indywidualne. W Anglii, w czasie epoki wiktoriańskiej zakładki do książki często pełniły dodatkową funkcję nożyka do rozdzielania kartek. Z kolei epoka edwardiańska przyniosła ze sobą modę na zakładki haftowane, którymi młode, wprawiające się w sztukę posługiwania się igłą, panny obdarowywały swoich znajomych i rodziny.
W latach 60. XIX wieku zakładki ręcznie robione ustąpiły zakładkom tkanym maszynowo, a od lat 80. XIX wieku obserwujemy spadek popularności jedwabiu jako materiału, z którego zakładki wykonywano, na rzecz kartonu, sztywnego papieru i celuloidu, a obecnie wszechobecnego plastiku.
(Zakładka po prawej stronie została ręcznie zrobiona przez panią, która opatentowała sposób splatania nitek i robienia z nich zakładek. Można ją spotkać na TK w Katowicach.)
Jaką funkcję pełnią zakładki?
Nie można mówić o zakładkach do książek bez odpowiedniego kontekstu, bowiem pozbawiona go zakładka staje się jedynie ładnym przedmiotem. Tak więc jedni będą traktować je w sposób czysto utylitarny – jako przedmiot służący zaznaczeniu strony, na której skończyło się lekturę. W tym podejściu kolor, wygląd i kształt zakładki pełnią rolę drugoplanową, a czasami wręcz są zupełnie nieważne. (Dlatego czasem znajdujemy w książkach z biblioteki kawałki kartek, chusteczki, papier toaletowy, zużyte bilety czy papierki.)
Z kolei dla innych zakładka będzie pełnić funkcję emocjonalną (sentymentalną) – będzie przypominała jakąś osobę, miejsce, wydarzenie czy po prostu pewien wycinek czasu, z którym wiążą się dobre wspomnienia.
Zakładki mogą pełnić również funkcje estetyczne (dekoracyjne) – czasami kupujemy je dlatego, że są po prostu ładne lub zabawne. Podobają nam się i chcemy mieć je w swojej kolekcji. Albo wydają nam się na tyle unikalne i niepowtarzalne, że wydajemy na nie pieniądze.
Trzeba wspomnieć również o funkcjach reklamowych zakładek, z czym dość często mamy do czynienia w przypadku różnych księgarń. Niektóre z nich, jak Tania Książka, wypuszczają nawet własne sezonowe zakładki tematyczne. Jest to więc połączenie funkcji kolekcjonerskiej, dekoracyjnej i reklamowej.
Funkcję kolekcjonerską pełnią natomiast zakładki wręczane użytkownikom Kanapy w ramach nagrody za ukończenie rocznego wyzwania czytelniczego. W ich przypadku można mówić również o funkcji dekoracyjnej – nie podlega bowiem wątpliwości stwierdzenie, że zakładki tworzone w ramach tego portalu są po prostu śliczne.
(Zielona zakładka przedstawia ptaka o imieniu Waikawa. Można ją dostać, jeśli adoptuje się kakapo przez Kakapo Recovery)
Z czego zakładki mogą zostać zrobione?
Ze wszystkiego! Dosłownie.
Zakładki mogą być metalowe – płaskie, laserowo zdobione albo wycinane i grubsze, z przywieszką wystającą poza okładkę; mogą być papierowe – z grubego papieru, laminowane, szorstkie, wycinane, zdobione, zadrukowane, ręcznie malowane; mogą być materiałowe – wykonane z tkanin bądź dziergane na drutach; mogą być drewniane – zdobione ręcznie bądź laserowo, albo wypalane; mogą być skórzane – tłoczone, barwione, szyte; mogą też powstać z połączenia różnych materiałów. Tak naprawdę jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia twórcy zakładki.
Zakładki mogą być też nietypowe – wśród nich znajdziemy recepty i dokumenty (złym pomysłem jest wkładanie ich do książek z biblioteki), pieniądze (generalnie bardzo zły pomysł - można o nich z łatwością zapomnieć), kartki pocztowe, zdjęcia rodzinne i życzenia świąteczne. Lustro Biblioteki opisało swojego czasu historię zaginionych życzeń, które po latach spędzonych między kartami bibliotecznej książki trafiły w końcu do właściwego adresata.
(Chiński wąż na zakładce po prawej stronie został ręcznie wycięty z papieru jedwabnego)
Czy możemy wyobrazić sobie życie bez zakładek?
W zasadzie tak, choć przyznam, że przychodzi mi to z trudem i tylko dlatego, że istnieją czytniki e-booków. Sama posiadam niewielki, ale zadbany zbiór zakładek, które zostały mi sprezentowane bądź takich, które kupiłam ze względu na walory estetyczne.
A czy Wy posiadacie swoje ulubione zakładki do książek? Albo takie, które kupiliście po porostu dlatego, że się Wam spodobały? A może macie na podorędziu jakąś świetną historię związaną z zakładką do książki? Czy może też zupełnie nie używacie żadnych zakładek i wydaje się Wam, że te śliczne, drobne przedmioty odejdą wkrótce do lamusa?
Myślałam, że jesteście nawiedzone, ale policzyłam swoje zakładki i wyszło mi że mam ich ponad 40 :D Nie wliczam do tego kilku zakładek magnetycznych, powtarzających się darmowych zakładek i paru pocztówek służących za zakładki.
Ja tam zanim weszłam w komentarze myślałam, że mam całkiem dużo zakładek. A teraz już wiem, że moja mini-kolekcja, kolekcjusia, nie umywa się do Waszych imponujących zbiorów. Oo''
Nie jestem kolekcjonerką zakładek, ale mam kilka ulubionych. Sama wykonuję przeróżne zakładki z aforyzmami, sentencjami bądź bez. Wykonuję je na cienkiej sklejce. Taka zakładka to fantastyczny upominek, bądź bardzo osobista pamiątka.
Nie kolekcjonuję zakładek, ale w domu i tak mam sporo różnych, reklamowych i nie. Zdarzyło mi się zachować jakiś obrazek lub fragment ładnego opakowania, żeby wykorzystać jako zakładkę. A potem i tak zakładam książkę czym popadnie: kartką, biletem, ołówkiem, skarpetka (czysta!) też się trafiła.
Chociaż z tym zakładaniem byle czym trzeba uważać: niedawno w książce z biblioteki znalazłam wezwanie do sądu, z imieniem, nazwiskiem i adresem delikwenta....
Moja kolekcja jest dość duża, więc teraz jedynie przywożę zakładki z wakacyjnych podróży. To jest świetna pamiątka, wspaniałe wspomnienia. Mam też fazę na magnetyczne zakładki. Często czytam, gdy jadę, więc mając magnetyczną zakładkę, nie boję się o to, że może wypaść.
Interesujący artykuł ;). Szalenie podoba mi się zakładka z trzeciego zdjęcia, ta w pudełeczku.
Sama miałam w planach napisać coś na blogu na ten temat, chociaż myślałam raczej o tym, żeby opisać moją własną kolekcję. Mam kilka zakładek ręcznie malowanych i dwie metalowe (syrenkę i pióro) stworzone przez moją siostrę, trzy magnetyczne (z czego jedna znaleziona w starej książce z biblioteki), kilka z różnych stron świata (w tym drewniana z Wietnamu i "skórzana" z Karpacza) oraz całą kolekcję różnych zakładek papierowych ;).
Swoją drogą, jako bibliotekarz, najczęściej widzę w książkach zakładki z biletów, paragonów, pocztówek, czasem z karteczek-pamiętałek, a nawet długopisów (jeden z gorszych wyborów, bo niszczy książkę :().
Chętnie zobaczyłabym zakładkę z Wietnamu - ta, która Ci się tak spodobała jest prezentem z Chin. :)
Przyznam też, że jeszcze nie uświadczyłam długopisu w książce, ale za to znalazłam w ramach zakładki piankę o grubości pół centymetra i pani była lekko zdziwiona, kiedy wyciągnęłam jej ,,zakładkę'' i włożyłam zamiast niej jedną z ,,firmowych''. No bo przecież to była tylko pianka, prawda? :<
Ja namiętnie kolekcjonuję wszystkie zakładki, obecnie mam ich już na pewno ponad 100 :) Kiedyś głównie papierowe były w użytku, ale teraz bardzo często używam magnetycznych. Po pierwsze - na zdjęciach ładnie wyglądają, po drugie - jestem typem, który szybko wszystko zgubi, a tak mam przynajmniej gwarancję, że jak założyłam, tak mam ;) Na drugim miejscu po magnetycznych są zakładki drewniane - są przepiękne, no i zawsze z wczasów jakieś muszą być! Uwielbiam <3
× 3
@madzik_750 · prawie 5 lat temu
Bardzo ciekawy artykuł! :D Dla mnie zakładki pełnią głównie funkcję ozdobną, są takie śliczne... Trzeba ograniczać zakupoholizm. A w czytnikach (przynajmniej w niektórych) też jest funkcja zakładki i choć wiadomo, służy ona tylko do zaznaczenia konkretnego miejsca i wcale nie jest ładna, to jednak jest! :)
Dziękuję. ;) I tak, masz rację, jest w czytnikach funkcja zakładki (o której totalnie zapomniałam, mea culpa). Z tym, że ja z niej zupełnie nie korzystam. Chociaż możliwe, że jeszcze nie trafiłam na odpowiednio opasłe cyfrowo tomiszcze, w którym chciałabym coś zaznaczyć, żeby móc się cofnąć. ;)
× 1
@madzik_750 · prawie 5 lat temu
Ja używałam tych zakładek tylko po to, żeby potem liczyć, ile stron przeczytałam danego dnia - taka zabawa, która nie ma jednak wiele sensu, gdy się korzysta z czytnika, bo w formie elektronicznej książki zawsze mają mniej stron, niż w wersji papierowej, mimo że ilość tekstu jest taka sama. :) Za to ciocia, która ma na czytniku książki związane ze swoim zawodem, bardzo często używa tych zakładek i jak potrzebuje czegoś konkretnego do pracy, to szybko znajduje co trzeba. :D
Ładne, ale takie wydziwiane (choć ładne!) są za grube do książki. Ja mam z milion tekturek rozdawanych, dodawanych itp. i tylko patrzę na ich stopień zużycia, różnie ich używam :) Może potem zarzucę zdjęciem.
@Johnson, Oj, nie musisz się chwalić, że masz zakładki z kanapy ;) Też mam. Mam też takie same zakładki z bonito. @Wiesia, ja kiedyś robiłam podobnie - miałam kalendarz na biurko z wyrywanymi kartkami, po wycięciu samego zdjęcia wychodziła mi zakładka mniej więcej rozmiaru pocztówki. Do dzisiaj miewam tak, że jak mam w rękach jakiś ładny obrazek np. z kalendarza albo pocztówkę albo okładkę zeszytu czy innego notesu to też sobie zachowuję.
Świetny artykuł. Poproszę jeszcze o podobny ale o okładkach na czytnik. W kwestii zakładek to mam ich sporo. Trochę dostałam z książkami, a kilka to sentymentalne. Może potem wrzucę zdjęcia. Mam fajną z Dnia papieskiego z 2005 roku, którą lubię i taką z aniołkiem. Ostatnio znajoma obdarowała mnie zakładkami z malarstwem japońskim. Lubię też zakładkę z misiem. Używam jej od lat. A nie oswoiłam się z zakładką metalową. Jakoś nieporęczna jest. Mam pytanie. Czy wy też używacie zakładek co ileś stron i potem macie całą książkę w zakładkach? Taki rodzaj fioła?
Miałam takiego fioła z zakładkami dopóki nie odkryłam małych zakładek indeksujących - i jeśli książka jest bogata w cytaty, to wygląda jak kolorowy jeż. ;)
Ja używam tylko jednej zakładki, rzadko trafiam na jakieś momenty w książkach, które chciałabym oznaczyć. Ale tak jak przedmówczyni, polecam Ci karteczki indeksujące, bardzo się przydają ;)
Uwielbiam kolekcjonować zakładki, mam ich dość pokaźny zbiór. Wiele z nich to dla mnie pamiątki ze spotkań czy podróży, a niektóre przypominają mi o patronatach i działaniach promocyjnych, w które się angażowałam. Przede wszystkim jednak zakładki to dla mnie idealny dodatek podczas czytania książki - każdego dnia wybieram inną, zgodnie z moim nastrojem i tematyką powieści.
Ach, to ja mam takie fazy - biorę zakładkę, która wpadła mi w oko i lecimy razem do zupełnego zużycia. ;) (Możliwe, że jest to jeden z licznych powodów dla których moja kolekcja nigdy nie będzie tak imponująca, jak Wasze...)
× 1
@jasia_ · prawie 5 lat temu
Nie używam. Ostatnio moja zakładką był kabel od ładowarki... Jeśli nie mam pod ręką nic, co się na nią nada to, bez bólu i krzyku, zaginam rogi.
Postawię teraz bluźnierczą i obrazoburczą tezę, że książka z pozaginanymi rogami (ba, z pozakreślanymi fragmentami - niekoniecznie ołówkiem!) - to książka prawdziwie żyjąca, obecna w jestestwie czytelnika! ;)