Bookcrossing to niesamowita idea, a że ja uwielbiam wszelkie akcje szerzące czytelnictwo to musze i o tym wspomnieć. O Book Tourach już Wam opowiadałam, ale one mają konkretne zasady, kolejkę czytających i najczęściej marginesy pełne notatek. Natomiast Bookcrossing to wypuszczanie książek na wolność. Dosłownie. Choć ta akcja czytelnicza ma różne oblicza i warto o nich wspomnieć.
Co to jest bookcrossing?
Zacznijmy od tego, że idea jest taka, by nieodpłatnie przekazać swoje książki innym czytelnikom w najprostszy sposób z możliwych, czyli zostawienie jej na przykład w autobusie, pociągu lub poczekalni w przychodni.
Po pierwsze każdy z nas może taką akcję zorganizować. Wystarczy po prostu zostawić książkę tam, gdzie się ją skończy czytać. Poleciłabym w parku, ale pogoda może narobić szkód. Warto też chyba zostawić karteczkę, by osoba, która ją znajdzie wiedziała, że może książkę zabrać.
Gdzie szukać uwalnianych książek?
Często z takimi akcjami spotykam się w komunikacji miejskiej, czy regionalnej. W autobusach ustawione są specjalne stojaki z książkami, które można zabrać do domu. W regionalnych kolejach też wielokrotnie pojawiały się książki, choć w śląskich ostatnio spotkałam się z akcją, która pozwalała czytać jedynie na miejscu. Nie śledziłam wnikliwie jak to wyglądało, czy ludzie jednak zabierali książki do domu, czy czytali tylko ci, którzy codziennie dojeżdżali do pracy czy na uczelnię. Tak czy inaczej miejsce odpowiednie na propagowanie idei dzielenia się literaturą.
I ostatnia już, najciekawsza moim zdaniem opcja, czyli celowo utworzone miejsca do zostawiania książek dla innych. Mówiąc o takich miejscach mam na myśli nie tylko półki w bibliotekach, ale także budki ustawione w parkach, na placach zabaw czy nad morzem albo jeziorami. Nie macie pojęcia jak ucieszyła mnie budka i kolorowe leżaki wokół niej w Ełku, które odkryłam podczas wakacyjnego spaceru z rodziną! A ile książek tam było, nowszych, starszych, czytanych raz i takich, które przeszły przez wiele rąk.
Skąd pomysł na bookcrossing?
Wszystko zaczęło się w 2001 roku w Stanach Zjednoczonych. Pomysłodawca, Ron Hornbaker, stworzył stronę internetową, a już miesiąc później uznał, że ideę należy rozszerzyć na cały świat. Zaledwie 12 lat później na stronie zarejestrowanych było pond 2 miliony użytkowników i ponad 10 milionów książek ze 132 krajów.
Do naszego kraju idea dotarła w 2003 roku, powstały wtedy dwa portale bookcrossingowe, jednak do dziś przetrwał tylko jeden. Statystyki informują, że jest tak ponad 62 tysiące użytkowników oraz prawie 33 tysiące uwolnionych książek na 20 tysiącach półek w całym kraju. Na stronach można uwolnić książkę, czyli wydrukować specjalną etykietę, nadać jej numer i „puścić wolno”, a osoby, które ją znajdą mogą dzięki temu numerowi odkryć, jaką drogę przebyła książka.
W Polsce kilkukrotnie pomysł ten spalił na panewce, bo niestety „czytelnicy” wykazywali tendencje do zabierania książek, a nie wymiany ich na inne. Należy pamiętać, że ideą tej akcji jest wymiana książek, a nie uzupełnianie nimi swojej biblioteczki. Kilka lat temu bookcrossing pojawił się w punktach informacji na dworcach kilku większych miast w Polsce, natomiast dziś akcja jest popularniejsza i często można taki „półki” znaleźć na przykład w parkach.
Jeśli więc w Twojej okolicy jest takie miejsce, gdzie książki można zostawić, ale też wybrać dla siebie coś nowego to korzystaj! Może w bibliotece wskażą Ci takie miejsce, a jeśli go jeszcze nie ma to ją tam stwórz, albo zostaw książkę w autobusie. Kto wie, może sprawisz komuś ogromną radość w drodze do albo z pracy!