Dzień Wszystkich Świętych to piękne, chociaż trudne święto. Odwiedzamy groby naszych bliskich i oddajemy się niełatwym myślom o przemijaniu, stracie, śmierci... To czas skupienia i refleksji, niekoniecznie przyjemnej, ale niezbędnej. Literatura nie stroni od podobnych tematów, wiele powieści skłania nas do zastanowieniem się nad swoim życiem i jego kruchością. Dziś mam dla was listę książek, które wywołują silne emocje i naprawdę zapadają w pamięci.
1. „PS Kocham cię na zawsze” – Cecelia AhernTen tytuł stanowi kontynuację międzynarodowego bestsellera „PS Kocham Cię”. Od śmierci Garry’ego minęło siedem lat! Holly wyszła na prostą i zaczyna nowe życie. Jednak przeszłość wciąż nie jest zamkniętą księgą. Za namową swojej siostry zgadza się wziąć udział w podcaście i opowiedzieć historię listów. Ta z kolei inspiruje innych, co owocuje powstaniem klubu „PS Kocham Cię”. Jego członkowie, tak jak Garry, planują zostawić coś po swojej śmierci. Proszą Holly o pomoc, jednak dla kobiety nie jest to wcale łatwe. Musi na nowo oswoić się ze wspomnieniami i być może inaczej spojrzeć na swoje doświadczenia.
Cecalia Ahern po raz kolejny pisze o śmierci i znowu niesamowicie wzrusza. Kontynuacja kultowej historii nie tyle stawia całość w nowym świetle, ile uzupełnia ją o kolejną perspektywę. Pomimo upływu czasu Holly nie jest w stanie odciąć się od emocji i wspomnień. Razem z bohaterką będziemy się zastanawiać nad tym, jak łatwo stracić ukochaną osobę, jak bardzo należy doceniać każdą chwilę.
2. „Życie za wszelką cenę” – Lisa GenovaRichard jest wybitnym pianistą, robi oszałamiającą karierę i... zaniedbuje rodzinę. Jest równie genialnym muzykiem, co fatalnym mężem i ojcem. Jest przecież młody, ma czas, żeby wszystko sobie poukładać. Niestety jest w błędzie. Któregoś dnia diagnozują u niego ALS, a do Richarda dociera, jak trudno będzie to wszystko naprawić przed śmiercią. Czy w ogóle zamierza spróbować?
Ta książka boli! Od samego początku do końca! Chociaż autorka znana jest z trudnych powieści, to ta bije wszystkie na głowę. Z chirurgiczną precyzją omawia najdrobniejsze emocje i każdą chwilę przyspieszonego umierania. Od momentu diagnozy będziemy siedzieć w głowie głównego bohatera i razem z nim przeżywać rozpacz, smutek, cierpienie i odchodzenie. Tej książki dosłownie nie da się zapomnieć, będzie siedzieć gdzieś w podświadomości i kazać weryfikować nasze codzienne, małe tragedie.
Mara osiągała w życiu naprawdę wiele. Jest wziętą prawniczką, matką adopcyjną, ma kochającego męża i... coraz bardziej widoczne objawy nieuleczalnej choroby. Nie wyobraża sobie gorszego końca niż powolne odchodzenie, utrata samodzielności i resztek godności. Nie chce stać się warzywem, daje sobie pięć dni na ostateczną decyzję. W tym samym czasie Scott również przeżywa trudne chwile. Chłopiec, którego pokochał jak rodzonego syna, ma wrócić do biologicznej rodziny. Mężczyzna nie chce się z tym pogodzić, robi wszystko, by temu zapobiec.
„Ostatnie pięć dni” to wzruszająca opowieść o sile miłości, ale również granicy ludzkiej wytrzymałości. Obydwie historie, zarówno Mary, jak i Scotta budzą skrajne emocje i każą czytelnikowi stawiać sobie pytania bez odpowiedzi. Relacja z ich pięciu dni jest naprawdę poruszająca i jednocześnie trudna. Chociaż książkę czyta się z zapartym tchem, to również ze ściśniętym gardłem.
Jedno wydarzenie odmieniło sytuację trzech kobiet – matki i dwóch sióstr. Każda z nich ma swoją wersję wydarzeń, mnóstwo niechęci i uprzedzeń. Siostry z dnia na dzień przestały się do siebie odzywać, od lat nie utrzymują kontaktów, co ich matce spędza sen z powiek. Postanawia je pogodzić i zrobi to za wszelką cenę. Ma w końcu... mało czasu.
Po raz kolejny pojawia się wątek choroby i rodzinnych konfliktów. Dopiero najgorsze skłania nas do zrobienia tego, co najważniejsze! Każda z sióstr ma swoje powody, własną prawdę i twarde postanowienie, by nie kontaktować się z tą drugą. Jednak żadna z nich nie ma pełnej perspektywy i właśnie ta myśl stanowi motyw przewodni książki. Autorka każe nam zastanowić się nad starymi urazami, zweryfikować niewybaczalne grzechy i ocenić... czy warto nosić w sercu zadrę? Czas nie stoi w miejscu, dla nikogo. Czytając tę powieść, będziemy się wzruszać, ale też dużo myśleć.
Prababka, babka, matka i córka – cztery pokolenia kobiet, którym los nie dał rozkoszować się bezpiecznym życiem u boku kochającego mężczyzny. Każda z nich wcześniej czy później straciła kogoś ważnego, męża, ojca. W ich domu pełno jest sekretów, trudnych tajemnic z przeszłości i historii, których żadna z nich nie chce wspominać.
„Matki i córki” to opowieść, w której nawarstwiają się problemy o bardzo różnym natężeniu emocjonalnym. Już od początku jest „ciężko”, gdyż historia zaczyna się od śmierci ojca głównej bohaterki. To wydarzenie rozpoczyna trudną podróż w czasie, która każe Lili skonfrontować się z przeszłością swoich przodków. Zarówno ona, jak i czytelnik, będą musieli to wszystko ułożyć sobie w głowie i przenieść na własne życie.
Ruta wraz z matką przeprowadzają się do domku na przedmieściach. Tak naprawdę zajmują jedno pięterko, drugie należy do starszego małżeństwa. Okazyjna cena, piękny widok. Marzenie, prawda? Szybko okazuje się, że raczej koszmar. Od czasu przeprowadzki ich życie zamienia się w piekło, powoli napędza się spirala wzajemnej nienawiści, a starsza sąsiadka staje się prawdziwym utrapieniem.
Autorka niesamowicie emocjonalnie oddaje tragedię w relacjach sąsiedzkich. Wszystko zaczyna się niepozornie i nie wiadomo kiedy przeradza w relacje tak toksyczne, że każdego doprowadziłyby do szaleństwa. Codzienna hipokryzja, nienawiść, wzajemne uprzedzenia i złośliwości stanowią najkrótszą drogę do tragedii. Czytelnik będzie z przerażeniem obserwował, jak nasilenie negatywnych emocji odbiera całą radość życia.
To chyba najsłynniejsza powieść tego autora. Za każdym razem, gdy o niej myślę, czuję wzbierające wzruszenie. Oskar jest małym chłopcem, który większość życia spędza w szpitalu. Jest nieuleczalnie chory, ale bardzo... kocha życie. Jego pielęgniarka zachęca go do pisania listów do Pana Boga.
W tej niesamowicie szczerej relacji z ostatnich dni mały bohater pokazuje, że... życie jest piękne. Nie łatwe, nie takie, jakbyśmy tego chcieli, ale jednak przepełnione dobrem, radością i szczęściem z codzienności. Ta książka, chociaż niewielkich rozmiarów, naprawdę zmieniła moje postrzeganie wielu spraw. To opowieść ciepła, mądra, trudna, bardzo bolesna i przede wszystkim, dająca do myślenia.
Muszę was uprzedzić, dzisiejsza lista to zbiór książek niełatwych, ale poruszających ważkie tematy. Jeśli lubicie od czasu do czasu sięgnąć po książki, które dają do myślenia, koniecznie wybierzcie coś z mojej listy. Tylko pamiętajcie mieć pod ręką paczkę chusteczek. Przydadzą się! Dajcie też znać w komentarzu, jaka powieść ostatnio najbardziej waz wzruszyła.