Avatar @sylwiacegiela

Kulturalne Rozmowy

@sylwiacegiela
92 obserwujących. 608 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 3 lat. Ostatnio tutaj około 12 godzin temu.
sylwiacegiela
Napisz wiadomość
Obserwuj
92 obserwujących.
608 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 3 lat. Ostatnio tutaj około 12 godzin temu.
wtorek, 30 stycznia 2024

Aleksandra Wierzbicka: Kalina zawsze głosowałaby za wolnością, za prawami kobiet

Kalina Jędrusik – aktorka nietuzinkowa i niebanalna. Była artystką swoich czasów, a jej życie wciąż owiane jest legendą, mitami oraz licznymi skandalami, które – jak się okazuje – w większości wymyślone są przez osoby nieznające aktorki. Jaka więc była rzeczywistość? Co jest prawdą, a co plotką? Tego możemy dowiedzieć się z niedawno wydanej książki pt. „Kalina Jędrusik. Opowieść córki z wyboru” autorstwa Aleksandry Wierzbickiej i Mikołaja Milckego.
 
 
Skąd pomysł, aby po ponad 30 latach od śmierci Kaliny Jędrusik wydać książkę o jej życiu? Nie mogła ona powstać wcześniej?
 
Aleksandra Wierzbicka: Myślę, że gdyby Kalina chciała, to taka książka o niej powstałaby wcześniej. Ale pewnie nie chciała. Pewnego dnia pojawił się w moim życiu pan Mikołaj i złożył konkretną propozycję. Przyszedł z planem na książkę, który mi się spodobał. Był plan, ale nie było tezy. Pan Mikołaj chciał mnie po prostu wysłuchać. I tak się stało. Pytał, a ja opowiadałam. Okazało się, że współpraca idzie dobrze. Głównie dlatego, że pan Mikołaj nie szukał skandalu, podszedł do osoby Kaliny z wielką ciekawością, ale nie jako fan. I to zagrało. Bo było kilka podejść różnych osób do takiej książki o Kalinie, ale nic z nich nie wyszło. Napisano nawet kilka książek o Kalinie, ale myślę, że ta moja i pana Mikołaja to pierwsza naprawdę prawdziwa opowieść o Kalinie Jędrusik. Bez skandali, piór, cekinów i wszystkich tych plotek o aktorce.
 
Mikołaj Milcke: Pracowaliśmy rok. Rozmawialiśmy, rozmawialiśmy, rozmawialiśmy. Musieliśmy też sobie zaufać, polubić się. Bez sympatii i zaufania nie powstałaby tak intymna książka. Bez zaufania pani Ola nie przekazałaby mi listów Kaliny, prywatnych zdjęć ze swoich zbiorów. Bo to jest książka nie tylko o Kalinie, ale i o pani Oli. O dwóch kobietach, których życia się połączyły. Choć teoretycznie nie miały prawa się połączyć. Powiem więcej. Pani Ola, wtedy mała Ola, Stanisław Dygat i Kalina Jędrusik moim zdaniem nie mieli prawa się spotkać. Sama ta sytuacja jest jak pierwsza scena z filmu.
 
Jak to się stało, że dwoje ludzi z różnych epok spotkało się i postanowiło połączyć siły, aby powstała ta książka?
 
MM: Nie wiem, czy jesteśmy z dwóch różnych epok. Znacznie więcej nas łączy niż dzieli. Jest między nami pokrewieństwo dusz. Przeczytałem prasowy wywiad z panią Olą i zorientowałem się, że to ta sama osoba, która jest moją sąsiadką. Mieszkamy blok w blok na Żoliborzu. Znałem panią Ole z widzenia, ale nie wiedziałem, że nosi w sobie taką piękną historię. Okazało się, że panią Olę znają moi sąsiedzi. Zażądałem natychmiastowego przedstawienia nas sobie. Zwłaszcza, że z szybkiego sprawdzenia wyniknęło, że wspomnienia pani Oli dotychczas nie zostały spisane. A ta historia to przecież samograj.
 
Jaką Kalinę ujrzy Polska za Waszym pośrednictwem?
 
AW: Prawdziwą. Bo Kalina obrosła plotkami i skandalami. W dużej mierze wymyślonymi albo tylko w części prawdziwymi. A Kalina była przecież, po pierwsze, bardzo dobrą aktorką, wielką artystką, a po drugie – kobietą. Zwyczajną i niezwyczajną jednocześnie. Z blaskami i cieniami, że swoimi emocjami, dobrymi i złymi dniami. Taką Kalinę chciałam pokazać. Serdeczną, ciepłą, ale bez wybuchową i niezdecydowaną.
 
Co aktorka miała w sobie, czego nie miały artystki tamtej epoki?
 
AW: Kalina łączyła w sobie kila ważnych cech, które tworzą prawdziwą artystkę. Była zdolna, piękna i miała formalne wykształcenie. Skończyła przecież Akademię Teatralną w Krakowie. Miała w sobie coś, co sprawiało, że – nawet gdy grała epizod – to kradła show. Było i jest wiele zdolnych aktorek, piosenkarek, ale to na Kalinę się patrzyło, o Kalinie się mówiło. Ale ta cecha sprawiała też, że Kalnie się zazdrościło. Miała przez to problemy z koleżankami.
 
Jakby Państwo określili ówczesną kulturę, w której przyszło dojrzewać Kalinie artystycznie?
 
MM: To były szaro-bure czasy PRL, w których Kalina była kolorowym ptakiem. Była, kim chciała być. Żyła, jak chciała. Mówiła co chciała. Czasem szybciej powiedziała niż pomyślała, ale od początku do końca Kalina była sobą. Polska Ludowa miała z taką Kaliną problem. Nie bardzo wiedziała, co z nią począć.
 
Kim byli artyści z tamtych lat? Jak ich postrzegano?
 
AW: To ciekawe, że artyści z jednej strony byli gwiazdami, a z drugiej normalnymi ludźmi. Gdy poznałam Kalinę i Stasia mieszkali w zwykłym mieszkaniu, w zwykłym bloku na Mokotowie. Między zwykłymi ludźmi. Pamiętam, jak powiedziała mi kiedyś, że artystka nie może wyjść z domu ubrana byle jak, nieuczesana, niezrobiona. Kalina wychodząca nawet na spacer wyglądała jak Kalina Jędrusik z telewizji. Takie były wtedy niepisane reguły.
 
 
Co było wyznacznikiem talentu w latach, kiedy Kalina Jędrusik stawała się gwiazdą?
 
MM: Wtedy nie było playbacków, programów które śpiewały za artystów, czyli całej tej techniki, która dziś z byle kogo może zrobić gwiazdę. Trzeba było po prostu wyjść i zaśpiewać, albo wyjść i zagrać. W różnych warunkach. I Kalina to robiła. To był talent.
 
Czym była wtedy tzw. popularność?
 
AW: Kalina opisuje to w jednym z listów, który wysłała do Stasia z wakacji nad morzem. Opisuje, że wszyscy na nią patrzą, że szepczą, że nie może spokojnie przejść ulicą. Ten list pochodzi z czasów, gdy Kalina była u szczytu popularności, gdy występowała w Kabarecie Starszych Panów, ale i potem widziałam, że Kalina budziła zainteresowanie. Przyciągała wzrok wszędzie, gdzie się pojawiła.
 
Czy w ogóle istniało coś takiego jak show-biznes?
 
AW: Nie było portali czy tylu kolorowych pism, ale show biznes był. Chociaż tak się nie nazywał. Było radio, gazety, wywiady, koncerty. Fani pisali do Kaliny, a Kalina wysyłała im zdjęcia z autografem. Z czasem i ja nauczyłam się podrabiać autograf Kaliny i dzieliłyśmy się robotą. Bo było jej naprawdę dużo. Opublikowaliśmy w książce list fanki do Kaliny, jeden z bardzo wielu takich listów.
 
Dlaczego zdecydowaliście się na wydanie książki w formie wywiadu-rzeka a nie w formie tradycyjnej biografii?
 
MM: Bo nasza książka to nie biografia, tylko opowieść.
 
W książce dość mocno i jednoznacznie krytykowany jest film pt. "Bo we mnie jest seks" z Marią Dębską w roli Kaliny. Co tam jest nie tak? Czy w ogóle powinien powstać?
 
AW: Nie wiem, czy powinien powstać. Mi się nie podobał, bo to nie jest film o Kalinie, którą ja znałam. To jakiś zbiór plotek na temat Kaliny, w których nie zgadzają się podstawowe szczegóły na temat tego, jak Kalina wyglądała, jak mówił Staś. Nie polecam tego filmu tym, którzy chcą się dowiedzieć, jaka była Kalina Jędrusik. Na to pytanie lepiej odpowie nasza książka.
 
Ile materiałów zawartych w książce nie zostało ostatecznie opublikowane?
 
MM: Nie zmieściło się wiele zdjęć, więc będziemy chcieli je pewnie wykorzystać w inny sposób. Bo są zbyt piękne, by je ukrywać. Może zrobimy jakąś wystawę albo kartki pocztowe.
 
AW: A mi marzy się album.
 
MM: Z książki wypadł też cały duży rozdział o rodzinie Kaliny. O kuzynach, siostrze, matce i bracie przyrodnim. Uznaliśmy, że rodzinne sprawy Kaliny, przyczyny ich słabych relacji, to nie nasze sprawy. Nie chcieliśmy robić z książki magla.
 
Czy od początku, kiedy zapadła decyzja o napisaniu książki wiedzieliście, o czym będzie rozmowa? Jakie wątki zostaną poruszone?
 
AW: Pan Mikołaj przyszedł z niemalże rozpisanym każdym rozdziałem. Wiedział, czego chce.
 
MM: Bo do tej książki nie można było podejść spontanicznie, luźno. Mamy do czynienia z wielką postacią, szeregiem faktów, dat, tytułów. Trzeba było mieć to poukładane już na etapie pisania. Byłem pod wrażeniem tego, jak wiele pani Ola pamięta. Recytowała daty premier, obsady spektakli. Potem oczywiście to wszystko weryfikowałem i wszystko się zgadzało!
 
Gdyby Kalina Jędrusik żyła w obecnych czasach, w czasach rozkwitu social mediów. Czego byśmy się o niej dowiedzieli? Jaka byłaby albo mogła być reakcja na temat obecnego stylu promocji artystów?
 
MM: Myślę, że byłaby zaskoczona tym, jak niewiele dziś trzeba, by kogoś nazwać gwiazdą. Nie trzeba mieć dorobku, wystarczy ciało i konto na Instagramie, albo reality show, gdzie chodzi się po plaży w kostiumie kąpielowym. Kiedyś trzeba było jednak czegoś więcej.
 
 
Co mogłoby się jej nie podobać we współczesnym show-biznesie?
 
AW: Oj, chyba niewiele. Obecny show biznes jest ordynarny. Nawet jak na standardy Kaliny, która nigdy nie była przesadnie konserwatywna i grzeczna. Ciekawa jestem jej stosunku do tego, że teraz każdy każdemu może zrobić zdjęcie, że przekracza się granice prywatności, albo tę prywatność sprzedaje. A z drugiej strony to niezłe czasy dla aktorów. Wiele się produkuje filmów, seriali. Można dużo grać.
 
Kim była ikona stylu w latach młodości Kaliny, a kogo za taką ikonę się uważa obecnie?
 
AW: Kalina była dobrze ubrana, ale nie była ikoną stylu. Jej szafa była bardzo skromna. Latami chodziła w tym samym. Moda nie była dla niej przesadnie istotna. Nie wydawała pieniędzy na ubrania. Wolała wydać na dobre jedzenie i kosmetyki.
 
Dlaczego ludzi interesuje w ogóle czyjaś przeszłość?
 
MM: Znane osoby zawsze przyciągały uwagę i będą ją przeciągać. Artyści przez duże „A” to osoby niebanalne, Kalina taka była. Chce się wiedzieć, jak żyją i co myślą. O świecie, o wydarzeniach, o polityce. Uważam, że artyści z prawdziwego zdarzenia mają szerszy horyzont. Chętnie dowiedziałbym się, co Kalina myśli o nadchodzących wyborach, na kogo by głosowała. Choć i taki wątek w książce mamy.
 
AW: Kalina zawsze głosowałaby za wolnością, za prawami kobiet, za prawami osób LGBT i przeciw dyktaturze w jakiejkolwiek postaci.
 
Czy możliwy był obiektywizm podczas powstawania tej książki? Kto kogo hamował?
 
MM: Nie da się być obiektywizmu, gdy mówi się o własnej matce. A pani Ola mówiła przecież o swojej matce. Nie oczekiwałem od pani Oli obiektywizmu, tylko szczerości. I to dostałem. Pani Ola bardzo się przede mną osłoniła. I bardzo za to dziękuję.
 
Czego Kalina Jędrusik uczy następne pokolenia?
 
AW: Że trzeba i warto być sobą. Że nie trzeba się naginać, by inni nas lubili. Po pierwsze, mamy czuć się dobrze sami ze sobą. Kalina nie udawała, nie przymilała się, a mimo to żyła świetnym życiem. Kolorowym, wesołym. Kalina była też bardzo otwarta, przyjaźniła się z różnymi osobami, z osobami o odmiennych orientacjach seksualnych. Nie miała z nimi żadnego problemu. Dziś szłaby na czele Marszu Kobiet i Parady Równości.
 
Dziękuję za przybliżenie moim czytelnikom osoby tej niezwykłej aktorki.
 
Rozmawiała
 

 
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: [email protected].
 
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!

 

Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
 
Po więcej wywiadów zapraszam na portal Kulturalne Rozmowy. 
× 2
Komentarze

Archiwum

2024

© 2007 - 2024 nakanapie.pl