LUDZKA-SOKOWIROWKA.BLOGSPOT.COM
Kiedy zobaczyłam trailer – wtedy – najnowszego filmu z Tomem Cruisem, stwierdziłam, iż jest to powtórka z rozrywki. Wyczułam ten sam klimat, co w dość świeżej w moich wspomnieniach „Niepamięci”. „Na skraju jutra” prawdziwie zaintrygowało mnie zatem później, gdy zorientowałam się, że istnieje książka, a lada dzień – będzie manga. Nie spotkałam się jeszcze z tak rozległym odtworzeniem historii, więc skutek był prosty – musiałam sięgnąć po książkę.
Hiroshi Sakurazaka jest japońskim autorem fantastyki i science-fiction. Urodził się w 1970 roku – rozpoczynał karierę od bycia pracownikiem IT. Od zawsze bowiem interesował się komputerami, a także grami video. Debiutował w wieku trzydziestu dwóch lat. Prawa do jego noweli „All you need is kill” wykupiło Warner Bross.
Keiji Kiriya jest jednym z tysięcy żołnierzy – nie wyróżnia się niczym specjalnym. Zaciągnął się do wojska sześć miesięcy temu i staje przed obliczem swojej pierwszej bitwy z Obcymi – bitwy, w której umrze. Początkowo traktuje to, jak sen, zły koszmar, gdyż budzi się kolejnego dnia. Przypomina on do bólu ten poprzedni i kończy się równie podobnie. Od tej pory Keiji musi zmierzyć się z codzienną walką i śmiercią. Podczas sto pięćdziesiątej ósmej próby dostrzega światełko w tunelu – czy uda mu się przeżyć i wyrwać z pętli czasowej?
Do lektury „Na skraju jutra” podeszłam z prawdziwym entuzjazmem, ponieważ – mimo całej sympatii do Dalekiego Wschodu – rzadko czytam literaturę z tamtych rejonów. Chociaż pomysł nie zapowiadał ogromnej rewolucji – nie ukrywajmy bowiem, że motyw powtórzonego dnia nie jest innowacyjny – byłam ciekawa, jak autor poradził sobie z tematem. Nie czytając żadnych opinii, zajęłam się lekturą.
Fabuła „Na skraju jutra” wykorzystywała to, co znamy z innych powieści, czy też filmów. Temat powtarzania dnia w większości przypadków bardzo lubię. Martwiłam się, czy przy tak krótkiej powieści, autor pokaże cały potencjał swojego pomysłu i w większości – udało mu się to. Historia była dynamiczna, a akcja zadziwiała mnie swoim dopracowaniem. Zabrakło mi jednak dobrego wyjaśnienia niektórych wątków – liczyłam na większe rozwinięcie kwestii Mimów (Obcych), a także podparcie jakąkolwiek ideą powtórzenia dnia, gdyż odpowiedzi, zawarte w „Na skraju jutra” pod tym względem nie były w moich oczach wystarczające.
Już od pierwszych stron zapałałam sympatią do męskiej, mocnej narracji Sakurazakiego. Język noweli jest niezwykle bezpośredni i bije od niego niezwykła prawdziwość sytuacji. Opisy nie przytłaczają i stawiają na tempo akcji, które zwiększa się z każdą stronę. Autor kreśli wydarzenia pewnie – wydawałoby się, iż bez zastanowienia. Zauroczyła mnie spontaniczność bijąca z tekstu.
Postacie niestety były w moich oczach bardzo przerysowane. Już sam wstęp – czyli ich opis na jednej z pierwszych stron noweli – przypominał mi mangową stylistkę, która – o dziwo! – odstraszyła mnie w pewnym stopniu. Zabrakło mi w nich realności, wydawali się sztuczni i nie potrafiłam ich polubić. Miałam wrażenie, że ich czyny są hiperbolizowane.
Kenji to postać, którą już znamy – nieudacznik, któremu przytrafia się to szczęście – lub pech – że może zmienić bieg wydarzeń. Nie ma doświadczenia, jednak jego przemiana – głównie przez długość książki – jest wręcz błyskawiczna. Mimo wszystko polubiłam jego przemyślenia, gdyż to on przekazywał nam treść wydarzeń w „Na skraju jutra”.
Chociaż „All you need is kill” nie uniknęło mankamentów, jest to pozycja, która wciąga od pierwszych stron – akcja pędzi do przodu, a szczery język daje czytelnikowi kilka godzin zabawnej lektury. Byłam mile zaskoczona tym, jak bardzo zaintrygowały mnie losy bohaterów i z niecierpliwością czekałam na zakończenie. „Na skraju jutra” to dobry krok w Polsce przy wydawaniu light novel – czekam na kolejne.
Pozdrawiam