Do sięgnięcia po powieść „Światła w jeziorze” zachęciła mnie ładna wiosenna okładka oraz bardzo ciekawe opinie czytelników zamieszczone na tylnej stronie okładki. Historia Karoliny – dwudziestokilkulatki ze Śląska rozpoczyna cykl zatytułowany „Miłość w Tychach”, a dla mnie jest to równocześnie pierwsze spotkanie z autorką Gosią Lisińską oraz wydawnictwem Inanna.
„Światła w jeziorze” to lekka, łatwa i przyjemna opowieść napisana prosto i z humorem. Autorka zaprasza nas na Śląsk. Główna bohaterka powieści już dość dawno przestała być nastolatką, a mimo to nadal podkochuje się platonicznie w koledze z pracy. Karolina i Kuba już od kilku lat siedzą razem w jednym pokoju, jednak jak dotąd żadne nie zrobiło przysłowiowego pierwszego kroku. Kiedy na horyzoncie pojawia się Roberto – przystojny Włoch o południowej urodzie i gorącym temperamencie bohaterka ma wielką ochotę na zakończenie swojej dwuletniej abstynencji uczuciowej. Sytuacja bardziej się komplikuje, gdy okazuje się, że Kuba odwzajemnia platoniczne jak dotąd uczucie Karoliny. Dziewczyna staje więc przed trudnym wyborem…
Niezbyt skomplikowana, żeby nie powiedzieć zbyt uproszczona fabuła sprawia, że historia wydała mi się płytka i banalna, choć przyznaję, że przeczytałam ją z zainteresowaniem. Postać Karoliny, która z jednej strony przypomina naiwną nastolatkę, z drugiej zdecydowanie dojrzałą kobietę, która wie czego chce, choć nierzadko się waha jest dla mnie mało wiarygodna. Platoniczne wzdychanie do mężczyzny, z którym przez kilka lat dzieli się pokój wydaje się mocno naciągane. Kuba z kolei, dorosły facet, ale mówiąc kolokwialnie zupełnie bez jaj, ogromny zazdrośnik, również nie spełnił moich oczekiwań. W moim przekonaniu jest mało interesującą osobowością. Jak widać główni bohaterowie nie przypadli mi do gustu, choć na pewno są to miłe i sympatyczne osoby. Za to od samego początku pokochałam małego kilkuletniego Czarka – bratanka Karoliny, który urzekł mnie swoją elokwencją, szczerą radością i dziecięcym humorem.
Wydarzenia są dość przewidywalne, ale akcja biegnie płynnie, konsekwentnie, choć powoli posuwa się ku zakończeniu. Finał nie zaskakuje, jednak daje nadzieję na kolejne intrygujące spotkanie z bohaterami w śląskich Tychach.
„Światła w jeziorze” bardzo dobrze się czyta. Autorka potrafi zainteresować czytelnika opowiadaną historią, pisze nieźle, lekko i z humorem. Jeśli więc poszukujecie nieskomplikowanej, sympatycznej historii na jeden, może dwa wieczory, która pozwoli Wam się odprężyć po całodziennych obowiązkach to powieść Gosi Lisińskiej będzie dobrym wyborem.
Pomimo wspomnianych wyżej niedociągnięć chętnie poznam kolejną część cyklu „Miłość w Tychach”. Mam tylko nadzieję, że historia okaże się głębsza i pod kilkoma względami bardziej realistyczna. A na zakończenie pozostaje mi tylko zaprosić Was do lektury.