Była trzecia dwadzieścia cztery, gdy Kathryn przebudziło pukanie do drzwi; a gdy je otworzyła, mężczyzna, który za nimi stał, zapytał: "– Pani Lyons?"*.
To pytanie wystarczyło, by bohaterka powieści Anity Shreve zrozumiała, że jej życie legło w gruzach, że nic już nie będzie takie samo, jak przed wizytą tego mężczyzny o pociągłej, trochę smutnej twarzy, bo jej Jack już nigdy nie otworzy drzwi tego domu, który opuścił, by polecieć do Londynu.
Wiadomość, która spada na Kathryn tak nagle, że uderza jak grom, sprawia jej ból, ból fizyczny i psychiczny, spotęgowany dodatkowo świadomością ogromu bólu, jakiego doświadczy ich córka, gdy jej tę hiobową wiadomość przekaże. Wie bowiem, że życie ich obu już nigdy nie będzie spokojne, unormowane, odmierzane czasem od wyjścia Jacka z domu do jego powrotu i wspólnie spędzanymi chwilami. Ten dobry czas zakończył upadek pilotowanego przez niego samolotu u wybrzeży Irlandii.
Żałobę Kathryn zakłóca dochodzenie prowadzone w sprawie katastrofy lotniczej z udziałem jej męża, a wynik tego dochodzenia wprawia ją w osłupienie, gdyż przez myśl by jej nie przeszło, że Jack, którego – jak jej się zdawało – znała bardzo dobrze, mógłby popełnić samobójstwo, a co dopiero w sposób narażający na śmierć wiele niewinnych istnień. Nie mogąc przyjąć tego obojętnie, próbuje przy pomocy Roberta Harta, przedstawiciela związku zawodowego lotników, dociec prawdy, a zarazem oczyścić męża z absurdalnego, jej zdaniem, zarzutu. Przeglądając jego rzeczy, natrafia na ślad w postaci imienia i numeru telefonu. Próba rozwiązania zagadki śmierci Jacka uświadamia jej, że mimo prawie dwudziestu wspólnie spędzonych lat nie znała go i nie podejrzewała nawet, że zdolny byłby nie tylko do prowadzenia podwójnego życia. Teraz, dokonując analizy przeżytych z nim lat, doszukuje się sygnałów, które zbagatelizowała.
"Przerwany lot" to bardzo dobre czytadło na lato. Fabuła, w której akcja przeplata się z interesującymi wątkami wspomnieniowymi, wciąga. A poza tym mamy okazję odwiedzić razem z bohaterką kilka ciekawych miejsc.
Wątek obyczajowy wzbogacony szczyptą psychologii jest zajmujący, a rozbudowanie go o nieduży wątek sensacyjny sprawia, że z wielkim zaciekawieniem czeka się na zakończenie opowieści.
I muszę jeszcze dodać, że powieść może wydawać się smutna, przygnębiająca, ale taka nie jest, a na dodatek ma pozytywne, budujące zakończenie.
Ja czytałam ją niewiele więcej niż dzień, i nie tylko dlatego, że zmożona chorobą leżałam w łóżku.
---
* Anita Shreve,"Żona pilota", przeł. Ewa Gorządek, wyd. Książnica, 2006, str. 9.