Tak się składa, że jak zawitałam do Jagodna po dłuższej przerwie, tak nie mogę się z nim rozstać. Zresztą nie ma w tym nic dziwnego, skoro Karolina Wilczyńska potrafi tak mocno wciągnąć czytelnika w opisywane wydarzenia i stworzyć mu w fikcyjnej rzeczywistości prawdziwy dom pośród gościnnych przyjaciół.
"Uczucia zaklęte w kamieniu" to już siódme spotkanie z Różą, Tamarą, Marysią, Łukaszem i pozostałymi bohaterami tej przesympatycznej opowieści. Tym razem do grona doskonale nam znanych i lubianych postaci dołącza tajemnicza Lea, czyli Leonia. Kolejna młoda kobieta o artystycznej duszy, która według własnych projektów tworzy przepiękną i jedyną w swoim rodzaju biżuterię. Jej pierścionki, wisiorki, broszki, czy bransoletki są pożądanymi precjozami, których sprzedaż zapewnia dostatnie życie na wysokim poziomie. Los kieruje ścieżkiami Lei wprost do Jagodna i okazuje się, że kobieta odnajduje tu spokój i natchnienie do pracy. Tutaj w oparciu o krzemień pasiasty powstają nowe interesujące projekty i tutaj też prywatne życie bohaterki nabiera rumieńców. Tylko czy rzeczywiście Lea tego właśnie oczekuje od losu?...
A pozostali... U Tamary i Łukasza szykują się wielkie zmiany, Róża musi niestety zwolnić tempo i jeszcze bardziej na siebie uważać, dom Ewy i Andrzeja jest już prawie na ukończeniu, a Małgorzata z Kacprem postanawiają spełnić swoje największe marzenie. We dworku nie ma już mowy o samotności. Hrabianki Leszczyńskie kibicują projektowi Stacji Jagodno, Julia przygląda się z boku gościom odwiedzającym pensjonat, a Zuzanna zajmuje się przygotowywaniem potraw dla gości, rzucając od czasu do czasu swoje cięte riposty słowne.
"Uczucia zaklęte w kamieniu" to powieść pełna niespodzianek, która sugeruje i zapowiada następne intrygujące zdarzenia. Gdzieś między zadaniami możemy doszukać się tajemnic z przeszłości, które jeszcze na pewno ujrzą światło dzienne w odpowiednim czasie i będą interesującą częścią kolejnych tomów. Bardzo się ucieszyłam, że serdeczna i gościnna Róża nadal będzie obdarzać wszystkich swoim ciepłem, cierpliwością i mądrością życiową. I choć tym razem ominęły mnie jakoś największe wzruszenia, to jednak muszę zapewnić, że emocji nie brakowało. Już się zastanawiam, jakimi nowinkami autorka podzieliła się z czytelnikami w kolejnym tomie. Miło jest móc przeczytać wszystkie części jedna po drugiej. To tak jakby wakacje w Jagodnie trwały cały rok.
Nie przestaję Was zachęcać do sięgnięcia po ten wielotomowy cykl, który ma swój niepowtarzalny klimat, a bohaterowie dostarczają nam uśmiechu, radości, ale i żalu, smutku - jak to w życiu.. I choć momentami Borowa i Jagodno mogą się wydać zbyt baśniowe, wyidealizowane i mało prawdziwe, to wiedzcie, że na tym polega urok i magia tych miejsc. "Stacja Jagodno" w stu procentach spełnia swoje zadanie pozwalając się zrelaksować, wyciszyć i zastanowić. Pozytywnie nastraja do świata i ludzi, pokazuje, że nawet najmniejsze dobro okazane drugiej osobie wraca do nas zwielokrotnione. Zachęca aby zło dobrem zwyciężać, a w ludziach widzieć przede wszystkim zalety, bo optymizm to podstawa szczęśliwego życia.
Obiecuję, że niedługo znów zawitam w okolice Kielc i przyniosę Wam kolejne ciekawe wrażenia. A tymczasem wprost nie mogę się doczekać, co też wydarzy się w kolejnym tomie zatytułowanym "W obiektywie wspomnień". Też tak macie?