Znamy już trudną historię Tamary i jej córki Marysi. Poznaliśmy, a nawet zaprzyjaźniliśmy się z przeuroczą panią Różę. W pierwszej części obserwowaliśmy ludzkie katastrofy zapisujące się co chwila na kontach bohaterów, choć mało realnie przestawione. Czy ktoś, kto miesiącami jest pojony drinkami z narkotykiem, ot tak sobie kończy znajomość i jest "czysty"? - pewnie nie jeden "na głodzie" by tak chciał. Czy nastolatka, które weszła w fazę buntu, nagle przeobraża się z powrotem w ugrzecznione dziecko ? - już widzę radość rodziców. Wygląda na to, że w drugiej części Marysia dorosła o kilka lat skoro potrafiła doznać takiego przeskoku. Dziewczyna bez złości czy wyparcia względem tego co ją spotkało, a nawet bez wsparcia psychologa po doznanej traumie i odczuwanym zwodzie ze strony matki, koleżanek i ojca radzi sobie doskonale wypoczywając w zaciszu Borowej i zaliczając kolejno przedmioty.
W tej części życie po prostu się toczy i... toczy w jednostajnym rytmie, pomimo nawału pracy u Tamary, jak i ogromu materiału do zaliczenia przez Marysie. Na osłodę mamy uczynnego Dominika i Kamila, tak akuratnego chłopaka, że zaczynam podejrzewać autorkę o brak rozeznania wśród młodzieży. Bycie odpowiedzialnym nastolatkiem to jedno, a wykazywać cechy idące w kierunku ojcowskim to już co innego. Mądrości starszej pani może powoli denerwować, a dalsze zbiegi okoliczności (jak to miało miejsce i w 1 części), gdzie pojawiają się pewni bohaterowie zawsze o odpowiedniej porze, zaczyna już nawet wywoływać uśmiech. Ostatecznie akurat te elementy dobrze wpływają na budowanie sielankowości.
Patrząc z perspektywy to mamy opis stosunków międzyludzkich i konfliktów rodzinnych, ale im lepiej się temu przyjrzymy to dostrzegamy rażące uchybienia w nakreślaniu owych relacji. Nadal jest wszystko lekko traktowane, a dodatkowo całość okraszona aurą tajemnicy na bazie, nie odkrytych do tej pory, związków Róży Marcisz z matką Tamary (tu już będzie wszystko jasne).
Rozumiem, że chodziło o stworzenie sielskiego klimatu i w tej części już nie mamy dramatów dlatego też tę część czyta się lżej, tak jak na to zasługuje. Można pisać o urokach pięknych kieleckich okolic, co by w efekcie zachęciło niejednego do odwiedzin podczas wakacji. A nie snuć historię o nie mających pokrycia z rzeczywistością rozwiązań problemów, rozpływających się, jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki.
Ta powieść ma podnosić na duchu, na zasadzie kontrastu do naszych życiowych realiów. I chyba najlepiej czytać latem, podczas wypoczynku, żeby nie dopuszczać myśli o czymś niemiłym. Nie potrzeba wysilać się, wystarczy przeczytać i chwile potem zapomnieć. Ot, cała filozofia.
Tym razem nie było aż tak źle. A na osłodę mam trzecią część, w której podobno pojawiają się nowi bohaterowie, to może w końcu mnie uskrzydli:P