Ostatnio lubię czytać krótkie książki, ta ma 112 stron, ale treści i emocji jest w niej bardzo dużo. To historia rodzinna opowiedziana przez trzy osoby i dziejąca się w trzech planach czasowych. Najdłuższa i najważniejsza jest część pierwsza dziejąca się w 1967 r. i opowiadana przez żonę będącą osiem lat po ślubie, matkę trojga dzieci. To historia przemocy domowej, już pierwsze zdania są jakieś szybkie, nerwowe, czai się w nich napięcie, a wszystko się dzieje w gospodarstwie rolnym gdzieś we Francji. Charakterystyczne, że przemocowy mąż w zasadzie jest nieobecny w tej opowieści, błąka się gdzieś w tle. Ale rodzina żyje jak pod prądem, bo facet w każdej chwili może wybuchnąć. Bije żonę, ale scen bicia w książce nie ma, atakuje też słowem: „jest gorszy od zwierzęcia, zwierzęta nie są złe i nie używają mowy do tego, żeby wypowiadać słowa gorsze od ciosów.”
To jest też rzecz o swoistej symbiozie ofiary z oprawcą: katowana żona nie jest w stanie porzucić męża: „Należało powiedzieć nie, odmówić. I odejść, nawet w ciąży, powinna była odejść i zabrać obie córki. Nie mogła tego zrobić. Nie umiałaby powiedzieć dlaczego ani na czym to polegało, siła była po jego stronie, ona zaś podążała za nim.” żona zatem akceptuje swój los i chwyta się różnych sposobów, aby znieść to piekło: „Aby się uspokoić i wytrzymać, trzeba mieć zajęcie. Robić różne rzeczy. Tego się nauczyła; pracować, recytować wyliczanki, myśleć o innych, opowiadać sobie historie o ludziach spoza rodziny i korzystać z okazji.”
A potem mamy przeskok o siedem lat i widzimy całą sytuację oczami męża, facet jest zamiłowanym rolnikiem, kocha pracować przy krowach, ale nie budzi mojej sympatii, jest w nim jakieś tkwiące głęboko zło. Świetny, poruszający portret.
I wreszcie trzecia część, najkrótsza, ale najbardziej poruszająca, sprawiająca, że rzecz cała będąca dotychczas jeszcze jedną pozycją o przemocy domowej nabiera nowej perspektywy. Dzieje się wszystko kilkadziesiąt lat później, jedna z córek przyjeżdża po raz ostatni do rodzinnego domu, który właśnie został sprzedany i jakoś usiłuje pojednać się z tym miejscem, jednym ze źródeł jej dzieciństwa, jej życia. Bo przecież każdy, nawet straszny dom rodzinny jest naszym źródłem, nie sposób od niego uciec...
To olśniewająca, oszczędna, poruszająca proza, portretuje Lafon wspaniale swoich bohaterów, z miłością i czułością, nawet ojciec rodziny, mimo że odrażający, jest opisany znakomicie, to cecha wielkich pisarzy.