Od momentu skończenia przeze mnie drugiego tomu cyklu Contender. Zawodnik minęło... całkiem sporo czasu. Przyznaję się bez bicia, że tytuł ten zszedł na dalszy plan, nad czym ubolewam. W końcu jednak postanowiłam zabrać się za nadrobienie zakończenia tej trylogii. Czy było ono satysfakcjonujące? O tym w poniższej recenzji.
Panteon postanowił zorganizować prawdziwą walkę na śmierć i życie. Tylko że teraz pod ścianą znaleźli się Cade oraz jego przyjaciele, a cena, jaką mogą ponieść, może być bardzo wysoka. Bezwzględny czas nie chce się zatrzymać, a humanoidalne rasy ruszają do walki. Tabela rozgrywek ma szansę się zmienić, a Cade odkrywa, że władcy Panteonu mają pewien słaby punkt... Jednak czy to wystarczy, by ocalić siebie i jednocześnie całe życie na Ziemi?
Zaczynając lekturę tej powieści, czułam całkiem dużą ekscytację. W końcu książka ta miała być moim powrotem do cyklu, który bardzo przypadł mi do gustu i wciągał na długie godziny. Choć nie wszystko byłam w stanie sobie przypomnieć z poprzednich części, to liczyłam na to, że tak czy tak zostanę na powrót wciągnięta do świata Cade’a i jego przyjaciół.
Główny bohater przypadł mi do gustu, choć momentami odczuwałam pewien zgrzyt. Z poprzednich części zapamiętałam go bardziej jako tego pewnego siebie i walecznego, a tutaj zdarzały się chwile, kiedy zaczynał myśleć w kategoriach “ja”, zamiast “my” (co z drugiej strony może być zrozumiałe). Mimo wszystko uważam go jednak za dobrze wykreowaną postać i widzę wyraźny progres w tworzeniu jego postaci, co jest, uważam bardzo ważne.
Nie mogę odmówić tej książce dynamizmu, oj tak – tego tutaj nie brakowało. Od pierwszej strony zostałam wrzucona w wir kolejnych wydarzeń, które mniej lub bardziej wywoływały mój niepokój. Taran Matharu zdecydowanie wie, w jaki sposób poprowadzić akcję i w którym kierunku uderzyć, by czytelnik poczuł się zaangażowany i przede wszystkim bardzo ciekawy tego, co się jeszcze wydarzy na kolejnych stronach powieści.
Wiem, że przed przeczytaniem tej części powinnam sobie sięgnąć do tych poprzednich, by chociaż odrobinę przypomnieć sobie poszczególne wątki. Jednak czytając tę książkę, nie odczuwałam większego zagubienia czy też takiej irytacji z powodu tego, że nie pamiętam danych szczegółów. Myślę więc, że Contender to cykl dobry dla tych, którzy raczej nie maratonują sobie serii, ale czytają je w dłuższych odstępach czasowych. Gdybym jednak miała wybierać osobiście, raczej przeczytałabym całość w jednym ciągu — mam więc już plan na za jakiś czas.
Zwycięzca to wciągająca książka i bardzo dobre zakończenie trylogii. Bohaterowie odrobinę wydają się zagubieni, jednak kto na ich miejscu by taki nie był? Zakończenie okazało się jednocześnie satysfakcjonujące, ale i dość... otwarte. W teorii wiele rzeczy mogę sobie po prostu dopowiedzieć, czego w zasadzie jestem fanką. No i kto wie, może kiedyś doczekamy się czegoś jeszcze z tego uniwersum?
Jeżeli lubicie literaturę młodzieżową i taką też fantastykę, to śmiało sięgajcie po twórczość Matharu i cykl Contender. Myślę, że się nie zawiedziecie.