Niesamowita, fantastyczna opowieść pełna głębokiego przesłania. W tych sześciu słowach mogłabym opisać książkę, którą miałam przyjemność przeczytać. "Skrzypeczki płanetników" autorstwa Mariusza Obiedzińskiego to książka skierowana do młodego czytelnika.
Opowiada historię Tomka i Luizy, którzy dzień przed urodzinami otrzymują tajemnicze prezenty. Nastolatek otrzymuje bardzo stare skrzypeczki, które mają w sobie ogromną moc. Każde drgnięcie struny wywołuje zmianę pogody. Luiza otrzymuje wisiorek. Jeden z przedmiotów zafunduje im podróż i przygody życia, a drugi to życie uratuje. Dokąd poniesie ich brzmienie skrzypków? Czego doświadczą i co zostanie w ich sercach? Najważniejsze jednak, czy wrócą z powrotem? Przekonajcie się sami.
Świat wykreowany w książce zdecydowanie należy do tych fantastycznych. Przyznam się szczerze, że nie żałuję ani chwili spędzonej nad tą książką. Dla miłośników słowiańskich klimatów, ta książka jest pozycją obowiązkową. Z radością przeniosłam się do czasów Gniewomira i innych mieszkańców wioski, aby móc uczestniczyć w święcie Kupały. Jeszcze większą radość sprawiły mi przygody głównych bohaterów, które naprawdę przeżywałam całą sobą. Autor podzielił książkę na pięć części, wewnątrz, których umieścił poszczególne przygody. Książkę śmiało mogę nazwać edukacyjną i dającą do myślenia, ponieważ poszczególne drzewa, do których trafiali by wypełnić swoją misję czegoś ich uczyły. Trudności z jakimi mieli się zmierzyć bohaterowie były iście z filmu fantastycznego i naprawdę buzia mi się przy nich sama śmiała, a wyobraźnia szalała. Z każdą stroną coraz bardziej miałam przeczucie, że ten tytuł może stanąć w szranki z "Alicją w Krainie Czarów"! Im dłużej czytałam tą książkę, tym większe wrażenie robiła na mnie cała historia. Co mnie najbardziej zdumiewało? Przekaz. Sploty wydarzeń i wątki sytuacyjne, w których zawarta została mądrość znana od wieków, a jednak tak bardzo potrzebna w obecnych czasach. Zachwyciła mnie również postać Babi Jagi i tego, jakie przesłanie pozostawiła młodym przybyszom i mnie samej.
"Często uprzedzamy się do kogoś, jeszcze zanim go poznamy. Zwyczajnie dałaś się nabrać. [...] Chciałaś zobaczyć we mnie wiedźmę, to się w nią przeobraziłam. Z wyglądu i zachowania. Sama mnie naznaczyłaś takimi cechami. Postąpiłaś tak samo, jak spora część ludzi. Osądziłaś mnie, zanim przyjrzałaś mi się dogłębniej.[...] Budzę wstręt, bo jestem inna. Najłatwiej jest przecież zaakceptować kogoś, kto jest do nas podobny."
Pozwolę sobie nie komentować przywołanego cytatu. Mam nadzieję, że ten kto powinien znajdzie sens między wierszami.
"Skrzypeczki płanetników", jak wspomniałam już wcześniej przeznaczona jest do młodych czytelników, jednakże zastanawiam się, czy użyte przeze mnie słowo jest tutaj odpowiednie. Autor z pewnością chciał skierować tę książkę, do młodego odbiorcy, jednakże nie wiem, czy młody odbiorca poradzi sobie z językiem zastosowanych w powieści. Czasem my dorośli czytając jakąś książkę nie jesteśmy w stanie zrozumieć sensu pewnych słów, a co dopiero dziecko, czy nastolatek. Uważam, że nawet gdyby książka ta miała być czytana dziecku przez rodzica, ten musiałby sporą ilość razy zatrzymać się i poszukać w słowniku znaczenia pewnych słów. Prócz sztucznie stworzonego języka krasnoludów("odpowieme"; "zrobiłemże"; "znacieże"; "mawiamże"), który mnie urzekł, pozostała część, niestety muszę przyznać nie jest przeznaczona dla młodego czytelnika. I rozumiem, że czasy w jakich osadzona została akcja książki, zmuszały do tego by użyć ówczesnego języka inaczej autor nie oddałby ducha słowiańskiego świata. Jestem jednak zadania, że poza dialogami bohaterów, nie musiały pojawiać się zwroty takie jak np. "emfatycznie przemówił", "frymuśne kapelusze"; czy " melizmatyczny zaśpiew". Jest to według mnie jedyny minus tej książki. Niestety może on rzutować, na jej poczytność jeśli weźmiemy pod uwagę młodego odbiorcę. Na szczęście starszy czytelnik porzuci problemy językowe i odnajdzie w tej historii prawdy życiowe, tak bardzo potrzebne każdemu z nas w dobie XXI wieku.
Moje ulubione cytaty:
"Religia ma czynić lepszym, nie gorszym, wolnym, a nie więźniem, ma otwierać umysły, a nie je zamykać, ma łączyć, a nie dzielić. Ludzie skonstruowali zasady wbrew podstawowym intencjom, wypaczyli je i wpadli we własne sidła. [...] W każdej roślince, drzewie, górze, potoku i zwierzęciu. Rozejrzyj się uważnie i wsłuchaj się w szum liści. W nim zawiera się boska mowa."
"Nie musisz chadzać do opływających bogactwami świątyń, padać na kolana ani bić się w piersi. Wystarczy, że wejdziesz do lasu, nabierzesz do płuc rześkiego powietrza i zachwycisz się. Taki rodzaj nabożeństwa będzie najcenniejszy."
"- Coraz mniej takich rejonów, w których jest czysto. Co się stanie, kiedy ich zabraknie?
- Wówczas natura wystawi ludziom słony rachunek za nieopamiętaną zachłanność. Znikniecie z powierzchni tej planety, jeśli uzna was za zagrożenie dla swej egzystencji. [...] Człowiek sam musi pochylić czoła i odrzucić swą pychę. Mianował się władcą ziemi, zatracił w chciwości i uznał za boga.
- A bogiem nie jest...- napomknął cicho.
- Za to bardzo chciałby być. Sam siebie otoczył kultem, założył koronę, dowartościował pieniądzem i usadził na tronie własnej próżności."
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl. Dziękuję ;)