Malibu płonie recenzja

„Malibu płonie” to historia czwórki rodzeństwa Niny, Jaya, Huda i Kit, dzieci słynnego amerykańskiego piosenkarza Micka Rivy.

Każde z nich ma swoje tajemnice i sekrety, które wyjdą na jaw w noc kultowej imprezy, odbywającej się co rok w domu Niny.

Gospodyni imprezy jest najstarsza z czwórki rodzeństwa, to znana modelka, na progu rozwodu z mężem, świetnym tenisistą, który zdradza ją z koleżanką z kortu. Nina od śmierci matki opiekowała się swoim rodzeństwem i podporządkowała temu całe swoje życie. Jay jest mistrzem surfingu a Hud świetnym fotografem, który dokumentuje wyczyny Jaya. Najmłodsza Kit jest najbardziej zagubiona w swoim życiu, niedoceniona surferka, która tęskni za ojcem i nie potrafi się zdefiniować.. Cała fabuła ksiązki toczy się ,godzina po godzinie, w dzień imprezy i przeplatana jest retrospekcjami, w których poznajemy historię rodziny Riva, porzucenie przez ojca, problemy alkoholowe matki i jej śmierć. Trudne czasy dorastania dzieci w biedzie. Aż w końcu przychodzi czas imprezy, która przyniesie nieoczekiwane wydarzenia.

Pierwsze skojarzenie, które przychodzi mi do głowy z tą książką to „efekt motyla” gdzie delikatny ruch skrzydła na jednym końcu świata może wywołać burzę na drugim. Tak dzieje się podczas imprezy, poznajemy ją z perspektywy wielu gości, kiedy jeden z nich zamyka drzwi, determinuje to działanie kolejnego gościa i tak aż do momentu kiedy wszystko totalnie wymyka się spod kontroli.

„Malibu płonie” to piękna, ponadczasowa powieść o bólu, przebaczaniu, więziach rodzinnych i poszukiwaniu siebie. Życie czwórki rodzeństwa nie jest tak piękne i różowe jak okładka książki, mimo, że obracają się wśród śmietanki towarzyskiej to zmagają się ze „zwykłymi” problemami. Bywają samotni, nieszczęśliwi i niezrozumiani, choć łaczy ich bardzo silna więź to mają przed soba tajemnice, które wyjawione tej pamiętnej nocy doprowadzą do pożaru
nie tylko w przeności ale i dosłownie. Będzie to jednak ogień oczyszczenia, prawdziwe katharsis, które doprowadzi do nowego początku.